Marcin Gortat w ostatnich meczach regularnie oddaje po osiem rzutów. To już czwarte kolejne spotkanie kiedy nasz rodak tyle razy próbuje zdobyć punkty. W środę celu doszły trzy próby oraz dwie z czterech z linii rzutów wolnych. Do ośmiu punktów łodzianin dołożył cztery zbiórki oraz trzy bloki. Na parkiecie przebywał 25 minut.
Zdaniem Marka Jacksona, trenera Golden State, środowy mecz był "najważniejszym w sezonie". Wszystko z powodu serii sześciu przegranych z rzędu, która mocno nadszarpnęła morale rewelacji obecnego sezonu. Wojownicy mocno weszli w mecz i trafili 14 z pierwszych 19 rzutów w gry.
W ekipie miejscowych brylował Klay Thompson, który już w premierowej odsłonie zdobył 14 punktów, co przełożyło się na wysokie prowadzenie 29:19. Gospodarze kontrolowali wydarzenia w pierwszej połowie, lecz pozwolili się doścignąć w trzeciej kwarcie. Wówczas po dobrej grze m.in. Jareda Dudley'a Suns zniwelowali straty do jednego punktu (67:68).
Ekipy Lindsey'a Huntera na więcej tego dnia nie było stać. Kiedy mecz był już rozstrzygnięty, w samej końcówce dwa razy trafiał Gortat, co pozwoliło jedynie zmniejszyć rozmiary porażki. Warriors mieli tego dnia więcej atutów i zasłużenie wygrali z Suns już po raz trzeci w tym sezonie.
20 punktów i 10 asyst miał najlepszy wśród pokonanych Goran Dragić. 17 punktów i 12 zbiórek dołożył Jermaine O'Neal, który zaprezentował się zdecydowanie lepiej od Gortata.
Suns z bilansem 18-37 (6-24 na wyjeździe!) zajmuje ostatnie miejsce w Konferencji Zachodniej. W piątek Phoenix podejmie Boston Celtics, w niedzielę z kolei najlepszą drużynę ligi - San Antonio Spurs.
Golden State Warriors - Phoenix Suns 108:98 (33:26, 24:23, 28:27, 23:22)
(K. Thompson 28, J. Jack 21, S. Curry 20 - G. Dragic 20, J. O'Neal 17, J. Dudley 15)