Emocje na początek i koniec - relacja z meczu MOSiR Krosno - AZS Szczecin

Sobotnie starcie MOSiR Krosno z AZS Szczecin było bardzo ważne dla obu drużyn. Oba zespoły w ligowej tabeli dzielił zaledwie punkt.

Dawid Cysarz
Dawid Cysarz

Krośnianie przystąpili do tego spotkania z chęcią rehabilitacji za ostatnie porażki. Podopieczni Dusana Radovica musieli udowodnić kibicom, że szczególnie przegrana z AZS Poznań we własnej hali była wypadkiem przy pracy. Z kolei szczecinianie byli podbudowani serią pięciu zwycięstw.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Początek sobotniego pojedynku należał do szczecinian. Gospodarze nie mogli sobie poradzić z obroną rywali, a goście wykorzystywali swoją przewagę pod tablicami. Jednak taki stan rzeczy trwał zaledwie trzy minuty. Po kolejnych sześćdziesięciu sekundach gospodarze odrobili pięciopunktową stratę i szybko wyszli na prowadzenie. Koszykarze MOSiR przejęli inicjatywę i wymuszali na swoich przeciwnikach proste straty. - Uwierzyliśmy w ten początek, bo to za łatwo punkty poszły, gdzie prowadziliśmy 8:3. Potem głupie straty i brak pewności siebie. Takie nieprofesjonalne podejście - przyznał po meczu Zbigniew Majcherek, trener gości.

W kolejnych minutach gospodarze kontrolowali przebieg rywalizacji i nie pozwalali na wiele swoim przeciwnikom. Wśród szczecinian zawodził Łukasz Pacocha. Doświadczony rozgrywający w całym meczu zaliczył sześć strat. Przerwa i zmiana stron nie odmieniła przebiegu gry. - Po przerwie nadal brakowało agresywności i sportowej złości - żałował szkoleniowiec AZS.

Szczecinianie "obudzili się" dopiero na nieco ponad cztery minuty przed końcową syreną. Do tego momentu zawodnicy Dusana Radovica grali pewnie i nie popełniali większych błędów, dzięki czemu prowadzili już siedemnastoma oczkami. Wtedy chyba nieliczni kibice spodziewali się, że szczecinianie mogą wrócić do gry. Swoje umiejętności zaczęli prezentować Pacocha i Jerzy Koszuta, a przewaga krośnian stopniała do siedmiu punktów, ale w samej końcówce AZS nie zdołał już odrobić strat.

- Jak można było pod koniec meczu być skoncentrowanym i grać dobre akcje. Zabrakło tej złości. Początek drugiej połowy był jeszcze taki jak pierwsza połowa. To jest sport. Mogliśmy też po pięknej grze przegrać. Najbardziej boli, że po kiepskiej grze mogliśmy wygrać. Boli, że nie było takiej złości, ja to inaczej mówię, ale kulturalnie tak to można nazwać - podsumował spotkanie Zbigniew Majcherek.

W jego zespole nie można wyróżnić żadnego z graczy. Cały zespół ze Szczecina nie pokazał pełni swoich umiejętności. Dopiero w końcówce przebudzili się Koszuta i Pacocha. Gdyby obaj grali na tym poziomie od początku, to losy pojedynku mogły się inaczej ułożyć.

Wśród gospodarzy dobry mecz zanotował Dariusz Oczkowicz. Kapitan krośnieńskiej drużyny znajduje się w dobrej dyspozycji i udowodnił to w sobotę.

Dzięki sobotniej wygranej MOSiR Krosno znacznie przybliżył się do udziału w fazie play-off. Gorzej wygląda sytuacje AZS Szczecin. Szczecinian czeka teraz spotkanie "o wszystko" ze Spójnią Stargard Szczeciński.

PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno - AZS Radex Szczecin 67:61 (23:13, 15:14, 17:12, 12:22)

MOSiR: Oczkowicz 15, Pisarczyk 14, Łączyński 12, Misiewicz 9, Salamonik 9, Glapiński 4, Paul 2, Adamczewski 2

Radex: Pacocha 13, Raczyński 9, Koszuta 9, Pytyś 7, Biela 7, Majcherek 5, Linowski 4, Balcerek 3, Miszczuk 2, Mielczarek 2, Szurlej 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×