Quinton Hosley zdobył w Zgorzelcu 24 punkty, a do tego dorobku dopisał 6 asyst i 6 zbiórek. - Nie jestem żadnym bohaterem. Po prostu bardzo się starałem wejść dobrze w ten mecz, znaleźć dobry rytm. I sądzę, że to się udało. No i jestem szczęśliwy, że pomogłem wygrać mojej drużynie - powiedział Amerykanin w rozmowie z Radiem Zielona Góra.
"T2" przez kilka ostatnich tygodni był cieniem samego siebie. W starciu z PGE Turowem skrzydłowy udowodnił jednak, że wciąż jest bardzo ważnym ogniwem Stelmetu. - Tak naprawdę to ciągle muszę pracować, żeby wrócić do swojego rytmu, stabilności. Ciężko o to kiedy wracasz po kontuzji nogi, kiedy masz taką długą przerwę a potem musisz wracać do formy, do tego, żeby być z siebie zadowolonym, do tego żeby też na nowo dogadać się, zgrać z drużyną. Ale myślę, że zaczyna to wszystko wracać i mam nadzieję, że będzie to szło w dobrym kierunku w drugiej części sezonu - dodał.
Podczas piątkowego pojedynku w zgorzeleckiej hali nie brakowało emocji. - To była atmosfera jak z play-off. I to zdarzyło się w momencie, w którym szukamy odpowiedniego rytmu do gry w play-off. Ciągle musimy tego rytmu szukać, zmierzać do niego, walczyć na treningach i być gotowym na każdego przeciwnika z jakim będziemy grać - zakończył Hosley.
źródło: Radio Zielona Góra