Jezioro Tarnobrzeg przystąpiło do meczu z wicemistrzami Polski osłabione. Przed meczem ze składu Jeziorowców wypadł najlepszy zbierający ligi Nicchaeus Doaks. Świetnie zastąpił go jednak Dawid Przybyszewski, który swoją znakomitą postawą zaskoczył drużynę Trefla Sopot. - Zagrał znakomity mecz i zaskoczył nas swoją postawą. Rzucał za trzy, grał przodem i tyłem do kosza. Robił z naszymi wysokimi właściwie co chciał i nie mieliśmy na to recepty. Żaden z moich wysokich nie był w tym meczu odpowiedzią na jego grę, co tu dużo mówić, w pewnych fragmentach nawet nas ośmieszał swoimi zagraniami - przyznaje Mariusz Niedbalski.
Gospodarze wygrali dość zdecydowanie walkę o zbiórki. W obliczu sporej przewagi Trefla pod koszem, było to dla trenera gości wyjątkowo bolesne. - O zbiórkach często nie decyduje wzrost, a chęć walczenia, zaangażowanie i dobre ustawianie się. Jezioro nas zdominowało w tym elemencie, co w znacznym stopniu wpłynęło na naszą porażkę.
Jezioro prowadziło od samego początku meczu. Koszykarze Trefla nie potrafili w żadnym fragmencie gry przejąc inicjatywy. - Źle weszliśmy w mecz, nie potrafiliśmy się dobrze wrócić do obrony. Zagraliśmy dokładnie tak, jak Jezioro lubi. Narzucili swój styl i szybkie tempo gry. Daliśmy się wciągnąć w szybką koszykówkę. Jezioro wygrało zasłużenie, w zasadzie cały mecz kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie - mówi Niedbalski.
Goście przed meczem w Tarnobrzegu mieli szanse na poprawienie swojej pozycji w tabeli. Jezioro jednak znów zaskoczyło faworyzowaną drużynę. Czy wygrany Superpuchar i Puchar Polski sprawia, że drużyna Trefla może odczuwać mniejszą presje przed decydującą częścią sezonu ligowego? - Mamy już dwa tytuły, ale jeśli będziemy grać tak jak w meczu z Jeziorem to o sukcesie i kolejnym tytule możemy zapomnieć - kończy opiekun sopocian.