Piątkowe zwycięstwo pozwoliło awansować Rosie na dziesiąte miejsce w tabeli. Tym samym do drugiej fazy rozgrywek beniaminek Tauron Basket Ligi przystąpi z wyższej pozycji niż jego ostatni rywal, Kotwica. Nim jednak przyszła wygrana nad kołobrzeską drużyną, tydzień temu radomianie sensacyjnie pokonali na wyjeździe Stelmet Zielona Góra. Bardzo udanie zadebiutował w tamtym starciu Mateusz Jarmakowicz, który niedawno zmienił barwy klubowe.
- Jakby na to nie patrzeć, wygraliśmy z jedną z topowych drużyn w naszym kraju. Zagraliśmy bardzo dobrą, zespołową koszykówkę - podkreśla sam zawodnik. - Na pewno to cieszy i dodaje skrzydeł przed następnymi spotkaniami. Pracujemy ciężko na treningach, wydaje mi się, że będzie coraz lepiej - przyznaje.
W miniony piątek wysoki podkoszowy również był jednym z "ojców sukcesu". Czwarty najlepszy strzelec drużyny - zanotował 11 punktów, dołożył do tego 6 zbiórek, wszystkie w obronie - nie ukrywa, że jego zdobycz w ataku to zasługa asystDominique'a Wise'a. - Zgrywam się z drużyną, dostawałem dobre podania od Nica, bardzo mnie to cieszy - zaznacza.
Pomimo bardzo wysokiej przewagi po pierwszych dwudziestu minutach, w kolejnych kwartach coś w grze Rosy się załamało i gospodarze niemal roztrwonili wypracowaną wcześniej zaliczkę. - To jest sport, trzeba grać przez czterdzieści minut. Po pierwszej połowie prowadziliśmy bardzo wysoko, różnicą dwudziestu trzech punktów. Przeciwnik wyszedł na drugą połowę zmobilizowany, u nas trochę spadła koncentracja, chcieliśmy zagrać dla fanów. Takie rzeczy się dzieją, to pokazuje, że trzeba być cały czas skupionym - twierdzi Jarmakowicz.
Były koszykarz Trefla Sopot jest w Radomiu niedługo. Czy zdążył już coś zobaczyć? - Na razie nie miałem za bardzo czasu, aby spacerować i poznawać miasto, bo praktycznie cały czas jestem na treningu, nadrabiam zaległości, jeśli chodzi o taktykę - nie ukrywa, po chwili dodając: - Na pewno w najbliższych dniach uda mi sie coś zobaczyć, ale wydaje mi się, że to bardzo sympatyczne miasto, które bardzo kocha koszykówkę - kończy.