Po przerwie zupełnie głupiejemy - rozmowa z Tomaszem Wojdyłą, zawodnikiem Startu Gdynia

Po raz trzeci w tym sezonie Jezioro Tarnobrzeg okazało się lepsze od Startu Gdynia. - Ciągle popełniamy ten sam błąd - analizuje Tomasz Wojdyła.

Bartosz Półrolniczak: Trzecia porażka z Jeziorem, trzeci raz mecz przebiegał według tego samego scenariusza.

Tomasz Wojdyła: Nie wiem, może to jakaś klątwa Jeziora. Trzy razy mieliśmy szansę w swoich rękach i trzy razy przegraliśmy. Myślę, że to bardziej jest klątwa drugiej połowy. Wiele meczów ostatnio do przerwy graliśmy dobrze i walczyliśmy, ale po przerwie było tylko gorzej. Do przerwy potrafimy napędzić strachu przeciwnikowi, ale w pewnym momencie przestajemy grać. Dostajemy jakiegoś małpiego rozumu i wszystko się sypie. Niestety, wygląda to przez to na koniec, tak jak wygląda.

Do przerwy Jezioro nie grało zbyt agresywnie. Po przerwie wyglądało to tak, jakbyście grali z inną drużyną.
-

Wyszli bardzo agresywnie od początku trzeciej kwarty i walczyli. Widać było od pierwszej akcji, że są bardzo zmobilizowani. Dużo bronili strefą i jakoś nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Mieliśmy swoje rzuty, ale skuteczność była niestety marna. W pewnym momencie można powiedzieć, że daliśmy się przełamać.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Po przerwie wasza gra w ataku była dość chaotyczna, to był efekt tej obrony strefowej?
-

Tak, nie weszliśmy dobrze w grę po przerwie i to też dlatego. Za trzy nie mogliśmy trafić i zaczęło się kombinowanie. Gospodarze jednak bardzo dobrze stali w obronie. Mieliśmy też moim zdaniem zbyt duży przestój zaraz na początku gry po przerwie. W zasadzie oni odrobili te 9 punktów straty już w jakieś 2-3 minuty. To taka drużyna, że jak da się im rozkręcić to potem ciężko coś zrobić. Nie udało się nam otrząsnąć w pewnych momentach. Zwłaszcza, że nie mogliśmy sobie w ogóle poradzić z tą obroną strefową.

- Duża ilość strat po przerwie chyba was dodatkowo pogrążyła.
-

Nie da się ukryć, że to był dodatek do naszej skuteczności. Jakieś dziwne podania, głupie rzuty się przytrafiały z naszej strony. Generalnie źle zagraliśmy po przerwie, nie da się tak wygrać na wyjeździe.

Zawodnik Startu liczy, że jego drużyna wreszcie odniesie zwycięstwo
Zawodnik Startu liczy, że jego drużyna wreszcie odniesie zwycięstwo

Po tej porażce wasze szanse na play off zmalały do minimum, znajdziecie w sobie jeszcze jakąś motywacje?
-

Na pewno będziemy walczyć o to przełamanie. Trzeba wyjść z twarzą z całej tej sytuacji i wreszcie wywalczyć dwa punkty. Będziemy do końca walczyć, żeby uciec z tego ostatniego miejsca w tabeli.

Patrząc jednak na to, jak wyglądały wasze mecze można powiedzieć, że wiele z nich mogło się zakończyć wygraną Startu.
-

Zgadza się, tabela tego niestety nie oddaje, ale to prawda. Pewnie takich spotkań by się z 10 uzbierało. Wszystko niestety działa według tego schematu, co w meczu z Jeziorem. Im dalej w mecz, tym gramy gorzej. Ciężko powiedzieć, czemu się tak dzieje. Do połowy trzeciej kwarty jakoś nam to idzie, potem wszystko już leci na pysk.

Ciężko o dobrą atmosferę w drużynie po takiej serii porażek?
-

Ciężko coś powiedzieć tak naprawdę. Myślę, że nie jest źle. Wiadomo, zawsze jest lepiej i łatwiej jak się wygrywa. Pomagamy sobie nawzajem. Trzeba ciągle walczyć by przełamywać te swoje niemoce. Postaramy się wygrać jeszcze parę spotkań w tym sezonie.

Pan chyba nie ma sobie wiele do zarzucenia, spodziewał się pan, że będzie pan miał tak udany sezon na parkietach ekstraklasy?
-

Zawsze może być lepiej. Spodziewałem się, że mimo wszystko będzie trudniej. Gracze mają lepsze warunki fizycznie, są bardzo silni a sama gra jest szybsza niż poziom niżej. Muszę jednak powiedzieć, że spodziewałem się wyższego poziomu.

Szansa na przełamanie już w niedzielę w Radomiu, patrząc na wyniki z pierwszego etapu, powinno być wam łatwiej niż z Jeziorem.
-

No wygraliśmy z nimi raz, więc pewnie tak. Powalczymy i wreszcie będziemy chcieli wygrać ten mecz. Warto pamiętać, że tam w trakcie sezonu zaszły spore zmiany. Na pewno to już inna drużyna niż ta, którą pokonaliśmy na początku sezonu.

Źródło artykułu: