Jezioro Tarnobrzeg przegrało drugi mecz z rzędu na własnym parkiecie, czym nieco skomplikowało sobie sytuację w tabeli. - Bardzo boli nas ta porażka, gdyż nie zagraliśmy dobrze w defensywie tak jak powinniśmy. Straciliśmy 90 punktów i to na własnym parkiecie. Ciężko było ich przestrzelić. Byli dobrze dysponowani a nam zabrakło tej skuteczności. Walczyliśmy do końca, ale nie udało się wygrać. Mieliśmy po prostu mały arsenał - powiedział środkowy Jeziora Dawid Przybyszewski.
Jezioro nie zagrało najlepszych zawodów. Po raz kolejny nie było drużyny. - Poszczególnie zawodnicy coś trafiali, ale ogół nie był skuteczny. Brakowało nam też trochę zbiórek. Trzeba się bardzo zmobilizować na serię meczów wyjazdowych i w nich powalczyć o kilka wygranych. Na pewno nie odpuścimy i powalczymy o awans do samego końca - kontynuuje.
Ekipa z Podkarpacia słabo rzucała w meczu z Rosą. Za dwa punkty gracze z Tarnobrzega trafili zaledwie 12 prób przy skuteczności 37 proc. To zdecydowanie za mało, aby myśleć o wygranej. - Zgadza się. Z taką skutecznością nie możemy grać szczególnie u siebie. Na własnym parkiecie musimy trafiać. Mieliśmy cały tydzień żeby się przygotować do tej potyczki. Zbrakło pewności siebie. Trudno znaleźć przyczynę niskiej skuteczności. Mamy nadzieje, że to wypadek przy pracy i się już nie powtórzy - dodał.
Jeziorowcy na wyjazdach w tym sezonie nie prezentowali się dobrze. Teraz jednak jeśli chcą awansować do play off to muszą zacząć zwyciężać. - Pamiętamy, że wygraliśmy ostatni mecz w Gdyni. Mam nadzieję pójdziemy za ciosem i wyciągniemy w Kołobrzegu wygraną. To będzie ważny mecz, będzie miał spore znaczenie, gdyż może być takim przełomowym i po dwóch porażkach zaczniemy wierzyć w siebie i w drużynę - zakończył Dawid Przybyszewski.