Walter Hodge: Może nie powinniśmy schodzić do szatni?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Walter Hodge jak zwykle wziął na siebie ciężar wyniku w kluczowym momencie spotkania, ale tym razem spudłował. Tym samym Anwil Włocławek pokonał Stelmet Zielona Góra.

Do końca spotkania pozostawało 30 sekund, gdy Anwil Włocławek prowadził ze Stelmetem Zielona Góra 85:84, lecz piłkę w rękach mieli goście, a konkretnie Walter Hodge, który chciał przesądzić o losach spotkania. Portorykańczyk spudłował przy wejściu na kosz, ale piłkę wyszła za linię końcową i w posiadaniu ponownie mieli ją przyjezdni, choć do końca meczu pozostawało tylko 10 sekund.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Hodge nie byłby sobą, gdyby ponownie nie chciał zadecydować o zwycięstwie lub porażce swojego zespołu, więc po wznowieniu szybko minął Krzysztofa Szubargę i oddał rzut ponad rękoma Rubena Boykina. Piłka odbiła się od tablicy i... nie wpadła do kosza, a po chwili Anwil cieszył się z wygranej.

- Gdybym miał jeszcze trzecią szansę na zmianę losów meczu, nie wahałbym się ani chwili i również chciałbym decydować o wszystkim. Jestem liderem, to jest moje zadanie na parkiecie - mówi Hodge, dodając - Nie zmieniłbym nic. Ponownie wszedłbym odważnie na kosz.

Do przerwy Stelmet prowadził w Hali Mistrzów 44:43, choć już wtedy zarysowywała się przewaga Anwilu, którą to gospodarze udokumentowali w trzeciej kwarcie - wygranej aż 27:15. - Nie wiem dlaczego tak jest, ale często po przerwie gra nam się słabiej. Może powinniśmy nie schodzić do szatni, tylko zostać na parkiecie i po prostu normalnie się rozgrzewać? - śmieje się Portorykańczyk. - Nie jestem w stanie powiedzieć, co myślą moi koledzy, ale ja czasami myślę, że w szatni może uciekać nam koncentracja.

Zdaniem rozgrywającego zielonogórskiego zespołu, gdyby Stelmet zagrał cały mecz tak, jak ostatnie pięć minut, wówczas nie miałby żadnych problemów z pokonaniem Anwilu, choć to oczywiście gdybanie w czystej postaci. - W ostatnim fragmencie meczu wykonaliśmy kawał świetnej roboty. Wróciliśmy do gry w momencie, gdy wydawało się, że już jest po wszystkim. Anwil zdominował grę na tablicach, a kto wygrywa zbiórki, zawsze jest bliższy zwycięstwa. Dla mnie jednak ważne jest to, że wróciliśmy do gry w ważnym momencie. Jeśli zawsze będziemy tak grać, to nawet porażki nie są problemem, bo w serii do trzech zwycięstw nie będzie na nas mocnych - tłumaczy Hodge.

Portorykańczyk zdobył w całym spotkaniu aż 22 punkty (7/15 z gry, 5/6 z linii), miał dziewięć asyst i cztery zbiórki.

Źródło artykułu:
Komentarze (8)
avatar
Henryk
4.04.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panowie byle w PO było wszystko jak należy,taki jest sport.  
kry
4.04.2013
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
sinusoidy cd......  
kry
4.04.2013
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Walter był wczoraj zdecydowanie"spięty".....ale za tyle dobrego co zrobił dla nas trzeba mu wybaczyć;świat się nie zawalił !!! Łukasz Koszarek jest bardzo zrównoważony....wysoka klasa !!!  
Michał21
4.04.2013
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Ani hodge, ani hosley nie powinni kończyć takich akcji, bo moim zdaniem sie nie nadają do tego, nie wiem czy nie wytrzymują ciśnienia czy co. Hosley chyba na koniec 2 kwarty tez chcial kończyć Czytaj całość
avatar
honda23
4.04.2013
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Ja juz dawno to pisalem ze nie powinnismy schodzic na przerwe tylko ciagle byc w ruchu .