Podczas czwartej kwarty meczu Trefl Sopot - Stelmet Zielona Góra doszło do spięcia na linii Hosley - Stefański. - To było normalne spięcie, nie ma co robić z tego jakieś wielkiej afery, to jest koszykówka, gra fizyczna. Mieliśmy jakieś tam spięcie, ja wytrzymałem, a pan Hosley nie wytrzymał. Można tak to nazwać - mówił zawodnik Trefla Sopot.
Postanowiliśmy także zapytać o sprawę Amerykanina, ale Hosley rzucił tylko krótkie: "To były emocje".
Bardziej rozmowny był Stefański, który stwierdził, że zawodnicy nie szczędzili sobie ostrych słów podczas meczu. - On coś powiedział, ja coś powiedziałem, później była ta przepychanka i to wszystko - dodaje "Stefan".
Zawodnik Trefla podkreślił jednak, że nie dał się sprowokować Hosley'owi. - To nie było jakiś jednorazowy przypadek. Nie będę ukrywał, że we wcześniejszych meczach były już podobne spięcia. Nie robiłbym z tego jakiegoś skandalu, po prostu jemu coś się "wymsknęło", a ja też nie będę robił z siebie świętego. Nie dałem się sprowokować i uważam, że dlatego ja na tym wygrałem - podsumował Stefański.