- Przełamaliśmy klątwę Ergo Areny i po tych trzech porażkach, jest nam niezmiernie miło, że wygraliśmy z tak wymagającym przeciwnikiem, jak drużyna Stelmetu Zielona Góra. Mam nadzieję, że wrócimy na tę drogę zwycięstw - stwierdził zaraz po zakończeniu spotkania Filip Dylewicz.
Kapitan Trefla Sopot cieszy się z faktu, że jego drużyna wreszcie zagrała bardzo zespołowo, a nie jak to było w poprzednich meczach - indywidualnie. - Poprzednie spotkania graliśmy zbyt indywidualnie i kończyły się one porażkami. Spotkaliśmy się i porozmawialiśmy na ten temat. Ten meeting przyniósł oczekiwane korzyści, ponieważ ta gra wyglądała zdecydowanie lepiej. Funkcjonował cały zespół, a nie tylko poszczególni zawodnicy - dodał Dylewicz.
W całym meczu sopocianie spudłowali aż 11 rzutów wolnych. Lider Trefla nie potrafili wytłumaczyć takiego stanu rzeczy. - Mieliśmy olbrzymie problemy z trafianiem do kosza z linii rzutów wolnych. Spudłowaliśmy z osiem rzutów wolnych w samej czwartej kwarcie. W całym meczu mieliśmy tylko 50 proc., ale najważniejsze jest końcowe zwycięstwo - skomentował Dylewicz.
- Jedziemy do Włocławka z taką myślą, żeby zrewanżować się ekipie Anwilu. Myślę, że nasze morale zdecydowanie wzrosły po tym spotkaniu i jesteśmy pewni tego, że wygramy - podsumował kapitan Trefla Sopot.
[/b]