Mogliśmy zrobić wszystko, tylko nie to - komentarze po meczu Rosa Radom - Jezioro Tarnobrzeg

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Na konferencji prasowej poświęconej meczowi z Jeziorem trener Rosy, Wojciech Kamiński, nie ukrywał, iż kluczowe dla końcowego wyniku były: rzut Jakuba Dłoniaka oraz fragment drugiej kwarty.

Dariusz Szczubiał (trener Jeziora Tarnobrzeg): Jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego zwycięstwa. Mecz był bardzo dobry, wyrównany, może poza pierwszą kwartą, gdy Rosa kontrolowała wydarzenia. W pozostałych fragmentach nasza drużyna grała bardzo rozsądnie. Trochę za wcześnie liga się kończy, bo im bliżej końca sezonu, tym gramy mądrzej. Ponownie wypunktowaliśmy na wyjeździe Start, potem przykra dla nas porażka z Polpharmą, chociaż równie dobrze mogłoby się skończyć dla nas. Chcieliśmy, aby przeciwnik zdobywał jak najmniej punktów spod kosza. Wiedzieliśmy o tym, że Rosa dobrze rzuca z dystansu, ale nie zawsze do końca da się to wyłączyć, skupiliśmy się więc na tym, aby tych rzutów "za dwa" było jak najmniej. Udało się ten cel zrealizować, nie licząc kilku momentów, ale można to zrzucić na karb przypadku. Jeszcze raz gratuluję zespołowi. Nie odpuszcza końca sezonu i gra jak najlepiej potrafi.

Jakub Dłoniak (zawodnik Jeziora): Tak jak mówił trener, zaczęliśmy zbyt ospale, nie wracaliśmy do obrony, pozwoliliśmy na rozwinięcie skrzydeł rozgrywającemu Rosy. Później złapał faule, zszedł na ławkę i było nam troszeczkę łatwiej w obronie. W drugiej kwarcie zaczęliśmy wracać, grać z kontry i bardziej zespołowo, wierzyć w to, że jesteśmy w stanie wywieźć z tego terenu zwycięstwo. Druga połowa bardziej wyrównana, cały czas na styku, ale to my się cieszymy, zdobyliśmy dwa punkty i wracamy spokojni do Tarnobrzega.

Wojciech Kamiński (trener Rosa Radom): Oczywiście na początku gratulacje dla Jeziora Tarnobrzeg za zwycięstwo. Kluczowy fragment tego meczu to było 5 minut drugiej kwarty, gdy Nic Wise zszedł z boiska. Przegraliśmy ten fragment 17:2 i od tego się zaczęło całe nasze zło. Później walczyliśmy, ale Jezioro dało popis w końcówce. Popełniliśmy kardynalny błąd w ostatniej akcji - mogliśmy zrobić wszystko, tylko nie zostawić Dłoniaka samego. "Wyszedł do niego, ale rąk nie podniósł, wyszedł do niego, ale nie naciskał". Nie miałby znaczenia ten rzut, gdyby nie pierwszych 5 minut drugiej kwarty i nietrafione rzuty wolne. Skończyliśmy bodajże na pięćdziesięciu pięciu procentach z linii osobistych. Na własnej sali to słaby wynik. Trafmy na przyzwoitym poziomie osiemdziesięciu procent, a to wystarczy, by wygrać mecz.

Mateusz Jarmakowicz (zawodnik Rosy): Gratulacje dla drużyny Jeziora. Zagraliśmy słabo w kontrze, nie wracaliśmy do obrony. Nasz powrót do obrony nie istniał w drugiej kwarcie, gdy przeciwnik odskoczył, złapał wiatr w żagle. Drużyna Jeziora jest nieobliczalna, po prostu uwierzyła w wygraną. Dzięki dobrej obronie doszliśmy ich w czwartej kwarcie, cały czas walczyliśmy. Zdecydowały detale, takie jak niepodniesiona ręka, brak zastawienia. To był wyrównany mecz, przegraliśmy w końcówce, ale cały czas walczymy.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)