Euroliga jest naszym celem sportowym - II część rozmowy z Andrzejem Dolnym, prezesem Trefla Sopot

- Euroliga jest oczywiście celem naszych sportowych ambicji i strategią na rozwój klubu Trefl Sopot - podkreśla Andrzej Dolny, prezes Trefla Sopot.

[b]

Karol Wasiek: Po objęciu przez pana stanowiska prezesa klubu, pojawiły się takie głosy, że jest pan[/b] gorącym orędownikiem fuzji z Asseco Prokomem. Faktycznie tak było?

Andrzej Dolny: Kiedy patrzy się na obraz trójmiejskiej koszykówki, to jest oczywiste, że jedyną drogą do osiągania wielkich sukcesów jest raczej fuzja niż dzielenie. Trzeba próbować integrować, łączyć, żeby móc realizować większe cele. Rzeczywiście marzy mi się silny trójmiejski basket, obecny na europejskich salonach, tak jak to bywało za czasów Prokomu Trefla Sopot.

Były jakieś rozmowy z działaczami klubu z Gdyni?

- Żadnych rozmów w tym kierunku z włodarzami Asseco Prokom Gdynia nie prowadziliśmy. Klub z Gdyni ma swoje problemy wewnętrzne, muszą uporządkować swoje sprawy i podjąć decyzje co do przyszłości i wizji dalszej działalności. Temat ewentualnej fuzji trzeba więc odsunąć w czasie.

Bez fuzji jest szansa na grę w Eurolidze? Czy Trefl Sopot jest w stanie udźwignąć to wielkie przedsięwzięcie?

- Euroliga oznacza potrzebę zbudowania budżetu, który ten fantastyczny projekt pozwoli zrealizować. Nie będę ukrywał, że jest to temat, nad którym pracujemy. Euroliga jest oczywiście celem naszych sportowych ambicji i strategią na rozwój klubu Trefl Sopot. Będziemy robić wszystko, żeby się nam udało, ale nie chcę składać wiążących deklaracji już w tym momencie.

Euroliga jest takim dobrym bodźcem do tego, żeby przyciągnąć kolejnych sponsorów?

- Euroliga to przede wszystkim otwarcie się na Europę. To także element prestiżu. Dla klubu to spełnienie aspiracji, sportowych marzeń. Sport bez ambicji to nonsens.
W sporcie zawsze trzeba walczyć o najwyższe cele. Tą ideą próbujemy też "zarażać" firmy zainteresowane podobnymi celami, czyli naszych sponsorów, którzy chcieliby zaistnieć w szerszym kontekście niż lokalny. Myśląc o Eurolidze musimy rozmawiać o tego typu partnerach i sponsorach. Dla sponsora ważna jest wiarygodność klubu, realizowanie wspólnych założeń w promocji marki. Ważna jest zgodność, co do wartości, które łączą sponsora i klub sportowy. Muszę powiedzieć że pod tym względem Trefl Sopot ma doskonałych partnerów wspierających funkcjonowanie naszej drużyny.

Jaki jest cel sportowy Trefla Sopot w tym sezonie?

- Nie będę wykazywał się fałszywą skromnością. Walczymy o tytuł mistrzowski. Takie
mamy aspiracje – klub i zawodnicy. Bardzo bym chciał, żebyśmy tego dokonali w tym
sezonie.

Przejdźmy do spraw bieżących. Uporaliście się już z problemami finansowymi, które dotknęły klub na przełomie listopada i grudnia?

- Nie ukrywaliśmy tego, że mieliśmy problemy. Wiele zresztą już na ten temat napisano. Rozwiązujemy te kłopoty i z każdym dniem idziemy naprzód. Ograniczenia funduszy, które mogły być przekazane na sponsoring sportowy przez potencjalnych partnerów, utrudniły nam działalność. Tym bardziej doceniamy naszych obecnych sponsorów i cenimy ich pomoc i wsparcie.

[b]

Adam Hrycaniuk był blisko Trefla Sopot?[/b]

- Był blisko. Sam to zresztą powiedział w wywiadzie prasowym. Adam Hrycaniuk to jest marka, więc wsparcie drużyny o tak silnego zawodnika na pewno by nam pomogło. Widzieliśmy go już w naszym zespole...

To prawda, że znalazł się dodatkowy sponsor na opłacanie kontraktu Adama
Hrycaniuka?

- Tego typu informacje mamy zwyczaj komunikować w sposób oficjalny, więc jeśli
będziemy mieli coś do zakomunikowania to zrobimy to właśnie tą drogą.

Doszły do mnie takie informacje, że Przemysław Zamojski był na rozmowach w klubie. To prawda, że chcieliście go z powrotem?

- W jednym z wywiadów byłem już pytany czy byłem zwolennikiem tego, żeby Przemek Zamojski znów grał w naszej drużynie. Nie będę ukrywał, że taka myśl się pojawiła, ponieważ Przemek Zamojski był zgrany z naszą drużyną.. Jednak sytuacja, która zaistniała w grudniu, spowodowała, że obie strony doszły do wniosku, że trudno byłoby to posklejać raz jeszcze.

Skąd wziął się pomysł na zatrudnienia Ronalda Davisa?

- My nie ukrywaliśmy tego, że po stracie Przemysława Zamojskiego jest luka na obwodzie. Cieszymy się, że przed zamknięciem okienka transferowego udało nam się uzupełnić nasz skład o wartościowego zawodnika. Tym ruchem zabezpieczamy się także na wypadek kontuzji jednego z naszych graczy.

W Treflu Sopot istnieje komitet transferowy?

- Na spotkaniach ze sztabem szkoleniowym rozmawiamy o sytuacji w drużynie. Wspólnie oceniamy, gdzie mamy luki, na których pozycjach potrzebujemy wzmocnień. Stawiamy sobie zadanie do realizacji, następnie odpowiednie osoby, wyszukują zawodników według profilu, który nam pasuje. Ostatecznie na podstawie researchu, wybieramy osoby, które powinny być brane pod uwagę, już w bardzo wąskiej selekcji. Tak było z Davisem.

Są już prowadzone rozmowy z zawodnikami na temat gry w przyszłym sezonie?

- Zarządzanie klubem sportowym jest procesem ciągłym. Sezony bardzo mocno się
przeplatają i wszystko, co tak naprawdę wydarzy się w przyszłym sezonie ma swoje korzenie w tym bieżącym. Najlepszym przykładem na to, są chociażby kontrakty z zawodnikami. Część zawodników ma już kontrakty na przyszły sezon.
W pracy z naszymi sponsorami rozmowy na temat przyszłych budżetów trzeba prowadzić z wyprzedzeniem. O planowaniu finansów nie można mówić w momencie, kiedy rozpoczyna się sezon. Trzeba to zrobić dużo wcześniej. My te prace już prowadzimy. Trzeci element przygotowania do nowego sezonu to jest stały monitoring tego, co się dzieje na rynku transferowym.

Źródło artykułu: