Starcie numer cztery o wiele lepiej rozpoczęły polkowiczanki, które szybko wyszły na prowadzenie po rzutach Lai Palau i Nneki Ogwumike. Zresztą już podczas rozgrzewki emanowały ogromną motywacją, więc parkietowe wydarzenia tylko potwierdziły ich zamiary. Znów imponowały one trafieniami z dystansu. Jeśli tylko nadarzała się okazja bez wahania podejmowały próby i dążyły do osiągnięcia możliwie jak największego dystansu gwarantującego komfort.
Wiślaczki natomiast niespecjalnie wiedziały jak się temu przeciwstawić. Wiele ataków nie przynosiło spodziewanych efektów, efektem czego w połowie kwarty wynik brzmiał 4:14. Pokutował przede wszystkim brak wszechstronności oraz jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. CCC prawie za każdym razem ustawiało szeregi obronne zanim gospodynie wyszukały sobie pozycję strzelecką.
Bardzo dobrze w rywalizację wprowadziła się Belinda Snell. Australijka popisywała się efektownymi "trójkami", co tylko przybliżało podopieczne Jacek Winnicki do upragnionego mistrzostwa. Notabene podczas pierwszych fragmentów urządziły one sobie prawdziwą demolkę o czym świadczyło siedemnastopunktowe prowadzenie!
Krakowianki chwilami notowały przebłyski, lecz o wyrównaniu nawet nie mogły myśleć. Nawet niewielki przejaw aktywności przyjezdne tłumiły bowiem w zarodku. Nieźle prezentowała się nominalna zmienniczka, Magdalena Skorek dokładając małą cegiełkę do pozytywnego całokształtu. Odpowiedzieć chciała Tina Charles, jednak Amerykanka nie odznaczała się fantastyczną skutecznością i przeważnie okazywała zrozumiałe niezadowolenie. Jedynie Erin Phillips nadrobiła minimalnie straty, niemniej długą przerwę Biała Gwiazda spędziła w niezbyt dobrych humorach, przegrywając 31:39.
Co ciekawe ta sama zawodniczka po zmianie stron dała prawdziwe show, jakby indywidualnie chciała odwrócić losy batalii. Zupełnie nie myślała o otoczeniu i realizowała swoją własną filozofię wprowadzając spore zamieszanie. 27-latka sprawiła, że podopieczne Artura Golańskiego najpierw wyrównały, a zaraz potem przechyliły szalę zwycięstwa czego chyba mało kto się spodziewał!
"Pomarańczowe" zostały zupełnie zaskoczone. Popełniały coraz więcej błędów i nie czuły już takiej pewności. Poza tym też musiały sprostać twardej defensywie miejscowych, które postanowiły zagrać strefą. Od tego momentu zapanowała prawdziwa walka, godna finałów. Ekipa z Dolnego Śląska fakt faktem przed decydującą batalią zdążyła jeszcze odgryźć się za sprawą Valeriji Musiny, ale sprawa końcowego triumfu pozostawała otwarta.
Dziewięć minut przed ostatnią syreną faworytki zdecydowanej części publiczności prowadziły 61:57, prezentując ambicję niczym za dawnych występów. Prawdopodobnie takie działania przyniosłyby pokaźne profity, tyle że nagle piękna szarża zatrzymała się. Parę nieudanych prób, strata czy podania bez wcześniejszego namysłu finalnie przekreśliły marzenia o złocie. Mistrzostwo przypadło koszykarkom z Polkowic. Te z pewnością zasłużyły na tytuł, utrzymując w trakcie długich miesięcy równą, wysoką formę.
Wisła Can Pack Kraków - CCC Polkowice 65:78 (10:27, 21:12, 24:18, 10:21)
Wisła Can Pack: Erin Phillips 21, Tina Charles 17, Dora Horti 10, Justyna Żurowska 10, Daria Mieloszyńska-Zwolak 3, Cristina Ouvina 2, Paulina Pawlak 2
CCC: Belinda Snell 20, Nneka Ogwumike 18 (14 zb), Valeriya Musina 16, Sharnee Zoll 6, Magdalena Leciejewska 6, Magdalna Skorek 4, Agnieszka Majewska 4, Laia Palau 4.
stan rywalizacji: 4:0 dla CCC Polkowice, CCC Polkowice mistrzem Polski na sezon 2012/2013
Wyniki wszystkich meczów finałowych:
CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 71:69
CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 73:52
Wisła Can Pack Kraków - CCC Polkowice 69:82
Wisła Can Pack Kraków - CCC Polkowice 65:78