Na wejściu należy zaznaczyć, że nie chodzi tylko o wzrost (Svitek mierzy 204 cm). Bardziej bogatą przeszłość zawodniczą, zasady i dotychczasowe posunięcia czy decyzje, którymi udowodnił, że ma mocny charakter.
W porównaniu do większości poprzednich osób pełniących funkcję głównego coacha Białej Gwiazdy, Słowak rzeczywiście może pochwalić się sporym doświadczeniem boiskowym. Karierę seniorską rozpoczynał on oczywiście w swojej ojczyźnie pod koniec lat osiemdziesiątych, lecz nie zabawił tam długo. Dość szybko bowiem skorzystał z opcji wyjazdu i już w 1991 roku przywdziewał barwy niemieckiego SG Braunschweig. Trochę pomogło tu wzbogacenie CV o udział w mistrzostwach Europy wraz z reprezentacją ówczesnej Czechosłowacji, co bez wątpienia wpłynęło na status gracza.
W Bundeslidze spędził znacznie więcej sezonów aniżeli ktokolwiek przypuszczał, notabene otrzymując nawet niemieckie obywatelstwo. Na parkietach najwyższej klasy rozgrywkowej u naszych zachodnich sąsiadów rywalizował do roku 2000, zwiedzając takie kluby jak Brandt Hagen, Bamberg , SSV Ulm oraz krótko Falke Nurnberg. Wraz z tą pierwszą drużyną zdobył krajowy puchar.
Potem swoje umiejętności pożytkował w Austrii, TU Koszyce, by będąc już po "czterdziestce" zakończyć zawodowe uprawianie sportu w lidze węgierskiej. Nie da się zatem ukryć, że mógł dotknąć w praktyce koszykarskiego rzemiosła pod wieloma względami, co powinno stanowić atut przy kierowaniu zespołem.
Jako trener mimo niezbyt pokaźnego stażu zdążył skosztować pucharów, dowodząc choćby Good Angels Kosice czy MBK Ruzomberok. Nieobce są mu także reprezentacje. Nie tak dawno temu związany był z kadrą Węgier. Zgromadził ponadto wiele tytułów "Trenera Roku" słowackiej ekstraklasy.
Zwykle teamy 47-latka prezentowały zaangażowanie w obu formacjach i ambicję, dzięki czemu osiągały, biorąc pod uwagę ich potencjał, co najmniej dobre wyniki. Czasem owa determinacja przerastała oczekiwania… samej organizacji. Świetnie sprawę przedstawił Przegląd Sportowy przytaczając historię zaistniałą między włodarzami wspomnianych "Dobrych Aniołów" i głównym bohaterem. Sternicy nie chcieli aby kolektyw pokonał w Eurolidze francuski Montpellier różnicą większą niż cztery punkty, ponieważ wtedy w następnej rundzie mierzyłby się ze znacznie silniejszym UMMC Jekaterynburg. Sugestie nie zrobiły wrażenia na szkoleniowcu, jego podopieczne triumfowały 70:61. On sam zaś uargumentował wszystko wewnętrznymi zasadami… po czym stracił posadę.
W Ruzomberoku wcale nie zawiesił poprzeczki niżej. Fakt faktem tam przyszło mu bić się o punkty w mniej prestiżowych zawodach na Starym Kontynencie, mianowicie EuroCup, lecz dotarcie do fazy półfinałowej siłą rzeczy wzbudza uznanie. Co ciekawe, we wrześniu wiślaczki rozegrały sparing z MBK i musiały minimalnie uznać jego wyższość.
Teraz czeka go bodaj najpoważniejsze wyzwanie. Mające za sobą niezbyt udany sezon krakowianki spróbują odzyskać mistrzostwo Polski oraz powalczyć o możliwie najkorzystniejszy rezultat w międzynarodowym towarzystwie. Aktualnie wciąż niewiele wiadomo odnośnie składu jaki zostanie skompletowany, jednak wobec zatrudnienia Svitka istnieje nadzieja, że Wisła nie podda się łatwo i zechce powrócić na ścieżkę zwycięstw.