New York Knicks kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku przez pełne 48 minut, już w pierwszych minutach wypracowując sobie korzystną zaliczkę. Gospodarze z TD Garden w ostatniej kwarcie próbowali jeszcze odwrócić losy spotkania, ale przewaga podopiecznych Mike'a Woodsona okazała się zbyt duża.
JR Smith popełnił dwa faule techniczne i zmuszony był przedwcześnie opuścić parkiet, ale i tak znacznie przyczynił się do dobrego występu swojej drużyny. Najlepszy rezerwowy minionego sezonu zasadniczego w niespełna 25 minut zaaplikował rywalom 15 punktów i zebrał 4 piłki.
Knicks do triumfu prawie przesądzającego wynik serii poprowadził Carmelo Anthony, który z 26 "oczkami" na koncie był najlepszym strzelcem spotkania.
Celtowie stracili w piątek aż 17 piłek, a najlepszym graczem w ich szeregach okazał się tym razem Kevin Garnett. Podkoszowy uzbierał 17 zbiórek i 12 punktów, a solidny występ zanotował również Jeff Green. Drużynie z Bostonu zabrakło jednak wsparcia w postaci graczy rezerwowych.
Boston Celtics - New York Knicks 76:90 (18:23, 13:24, 21:21, 24:22)
Celtics: Green 21, Pierce 17, Terry 14.
Knicks: Anthony 26, Smith 15, Felton 15.
Stan rywalizacji: 3:0 dla Knicks.
***
San Antonio Spurs zdemolowali prześladowanych przez kontuzje Los Angeles Lakers różnicą aż 31 punktów, rzucając na znakomitej - 61. procentowej skuteczności. Tim Duncan dzielił i rządził pod tablicami, a 20 punktów i 7 asyst zdobył jego klubowy kolega - Tony Parker. Gregg Popovich korzystając z okazji wypuścił na parkiet grono dalekich rezerwowych.
Warto dodać, że w piątkowym spotkaniu Jeziorowcy musieli radzić sobie bez dwóch podstawowych rozgrywającego, a w pierwszej piątce znalazł się Andrew Goudelock. 24 punkty Dariusa Morrisa i 25 Dwighta Howarda, to w trzecim pojedynku obu drużyn okazało się zdecydowanie za mało. Lakers nie pomogło nawet triple-double Pau Gasola (11 punktów, 13 zbiórek, 10 asyst).
Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 89:120 (18:30, 26:25, 19:30, 26:35)
Lakers:
Howard 25, Morris 24, Goudelock 20.
Spurs: Duncan 26, Parker 20, Blair 13.
Stan rywalizacji: 3:0 dla Spurs.
***
Chyba nikt nie spodziewał się, że po kontuzji Davida Lee Wojownicy z Golden Stare prezentować będą się aż tak dobrze. Podopieczni Marka Jacksona ograli tymczasem już po raz drugi z rzędu faworyzowanych Denver Nuggets i objęli prowadzenie w walce o półfinały Konferencji Zachodniej!
Warriors po kiepskiej pierwszej połowie, w trzeciej kwarcie pozwolili rzucić Bryłkom zaledwie 18 punktów, samemu zdobywając aż 33 i niwelującym tym samym dzielący dystnas. W końcowych sekundach to gospodarze z Kalifornii prowadzili, ale po trójce Wilsona Chandlera Nuggets tracili do rywali już zaledwie jeden punkt (108:109).
W kolejnej akcji gospodarze niespodziewanie popełnili błąd pięciu sekund, a przyjezdni mieli jeszcze okazję odnieś upragnione zwycięstwo. Po przerwie na żądanie piłkę przy próbie wjazdu pod kosz stracił jednak Ty Lawson, a Harrison Barnes wykorzystał jedne rzut wolny. Na niespełna pięć sekundy przed ostatnią syreną, piłkę po celnym osobistym dostał jeszcze Andre Iguodala, ale nawet on nie był w stanie uratować swojej drużyny przed drugą porażką.
29 punktów, 11 asyst i 6 zbiórek zdobył dla wygranych Stephen Curry, a 19 "oczek" z ławki dorzucił Carl Landry. Po stronie przegranych, 35 punktów i 10 asyst zapisał na swoim koncie natomiast rozgrywający - Ty Lawson.
Golden State Warriors - Denver Nuggets 110:108 (32:32, 22:34, 33:18, 23:24)
Warriors: Curry 29, Jack 23, Landry 19.
Nuggets: Lawson 35, Brewer 16, Faried 15.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Warriors.
A zwycięstwo GSW Czytaj całość