Karol Wasiek: Można powiedzieć, że ten plan minimum na te dwa pierwsze spotkania w Sopocie został wykonany.
Paweł Leończyk: No tak. W pierwszym meczu nie udało się nam wygrać, ale w drugim spotkaniu już tak. Co prawda szkoda tego pierwszego pojedynku, ale wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski i we wtorek ta gra wyglądała jeszcze lepiej. Pod koniec czwartej kwarty mieliśmy drobne problemy, ale koniec końców udało się nam wygrać i jesteśmy zadowoleni.
Co w takim razie ulepszyliście w swojej grze w przeciwieństwie do tego pierwszego meczu?
- Były takie fragmenty, że popełnialiśmy pod rząd kilka strat, które Trefl zamieniał na łatwe punkty. Cały czas wówczas ta przewaga Trefla się utrzymywała. Staraliśmy się, żeby tych momentów nie było. We wtorek zdarzył się nam jeden przestój, pod koniec spotkania. Trefl odrobił dziesięć punktów straty i musieliśmy grać dogrywkę, ale w niej zbudowaliśmy przewagę, której już nie oddaliśmy do końca.
[b]
Można powiedzieć, że przekuliście słowa w czyny, bo szumnie zapowiadaliście, że Trefl Sopot bardzo wam pasuje i faktycznie tak jest.[/b]
- Mogliśmy trafić na Trefla bądź na Stelmet. Widać, iż Czarni dobrze rywalizują z ekipą z Zielonej Góry, więc myślę, że też dalibyśmy radę. My chcieliśmy w tych dolnych "szóstkach" wygrywać każdy mecz, żeby budować pewność siebie i poprawić naszą grę. Nie patrzyliśmy na kogo możemy trafić, bo wydaję mi się, że wszystkie czołowe drużyny są bardzo wyrównane. Trafiliśmy na Trefla i jak na razie jest w porządku, bo jest remis 1:1.
Na tę chwilę sprawiacie lepsze wrażenie od Trefla Sopot - jesteście szybsi, bardziej agresywni.
- Jeśli tak to wygląda to bardzo się z tego powodu cieszę. Staramy się grać agresywnie, walczyć i tym nadrabiamy nasze zaległości, które wynikają z tego, że graliśmy w dolnej "szóstce" i tam rywalizowaliśmy ze słabszymi zespołami i tego ogrania z mocnymi nam trochę brakowało i to było widać w tym pierwszym meczu.
Przewaga parkietu przechodzi teraz na waszą korzyść, czy presja również się zwiększa?
- Nie, na pewno nie. To Trefl Sopot jest kandydatem do mistrzostwa i na pewno to na nich ciąży presja. Myślę, że teraz ta presja jest jeszcze większa na nich.
Ale to przed wami otwiera się szansa zakończenia tej serii we własnej hali.
- No tak, ale tak naprawdę teraz skupiamy się na tym piątkowym spotkaniu, które jest niezwykle ważne w kontekście całej serii. Jak wygramy to wówczas będziemy rozmawiać o tej presji, ale na razie jest 1:1 i rywalizacja zaczyna się od nowa.
W ciągu jednego miesiąca można było zobaczyć dwa różne oblicza AZS Koszalin. Co takiego się stało, że ta gra wygląda teraz tak dobrze?
- Po spotkaniu z Polpharmą Starogard Gdański spotkaliśmy się w swoim gronie i porozmawialiśmy sobie. Każdy powiedział szczerze to, co myśli. To był najważniejszy moment. Później te zwycięstwa przyczyniły się do tego, że ta atmosfera stawała się coraz lepsza. Uwierzyliśmy, że ten sezon nie jest jeszcze stracony.
Z dziennikarskiego punktu widzenia muszę zapytać o jedną sprawę, ponieważ w poniedziałek na portalu eurobasket.com pojawiła się informacja, że od nowego sezonu będzie pan reprezentować barwy Stelmetu Zielona Góra. Faktycznie coś jest na rzeczy, czy wręcz przeciwnie?
- Doszły do mnie te słuchy, jednak jest to kompletna bzdura, bo z nikim rozmawiamy z Zielonej Góry. To jest typowa "kaczka dziennikarska" (śmiech).
- Zamek Królewski w Warszawie - Uchwalenie Konstytucji 3 maja,
- Hala Widowiskowo Sportowa w Koszalinie - AZS Koszalin pokonuje Trefl Sopot wykonując kolej Czytaj całość