Djordje Micić: Nie chcemy wracać do Zgorzelca

- Zdecydowanie nie chcemy wracać do Zgorzelca, ale liczymy się z tym, że wszystko jest możliwe - mówi przed czwartkowym meczem z Anwilem Włocławek Djordje Micić, zawodnik PGE Turowa Zgorzelec.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Czwarty zespół poprzedniego sezonu PGE Turów Zgorzelec prowadzi w serii z Anwilem Włocławek 2-0 i sytuacja, według ekspertów, jest właściwie przesądzona. "Rottweilery" nie mogą pozwolić sobie na żaden margines błędu, chcąc awansować do finału.

- Oni są trochę pod ścianą, ale nie wierzę w to, że się poddadzą. Na pewno będą jeszcze bardziej zmotywowani, niż byli w Zgorzelcu i twierdzę, że mecz numer trzy może być najtrudniejszym w całej serii. Wiem, że ostatnio mają pecha w postaci kontuzji i szczerze im tego współczuję, ale taki jest sport - mówi przed czwartkowym meczem Djordje Micić, serbski obrońca zgorzeleckiego zespołu.

Micić, dla którego jest to już drugi sezon w Polsce, bowiem wcześniej grał w PBG Basket Poznań (notabene, pod okiem obecnego trenera Anwilu Włocławek, Miliji Bogicevicia), nie zaprezentował się zbyt dobrze w pierwszych spotkaniach (ogółem zdobył tylko pięć punktów), ale jego koledzy zagrali się na tyle skutecznie, że wygrali oba mecze. Najpierw 79:68, a następnie 83:80.

- To były bardzo ciężkie spotkania. Czy Anwil nas zaskoczył? Raczej nie. Od początku wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwa przeprawa, tak jak sugerowali wszyscy dookoła. Patrzę na ten zespół przez cały sezon i jestem zdania, że mają naprawdę wielki potencjał. Ale jednocześnie trochę pecha np. z urazami. Z drugiej strony, czasami tak jest, że gdy wypada kilku koszykarzy, to zmiennicy się odblokowują i zaczynają grać dobrze. Dlatego nie możemy zlekceważyć ich ani przez moment - opowiada Micić.

Serb ma na myśli fakt, że do "włocławskiego" etapu półfinału Anwil przystąpi mając rotację polskich zawodników zawężoną do tylko trzech osób. Do kontuzjowanego Adama Łapety w ostatnich dniach dołączyli Krzysztof Szubarga oraz Przemysław Frasunkiewicz (ten drugi na pewno nie zagra w czwartek, występ kapitana stoi pod znakiem zapytania).

- Ten półfinał na pewno się jeszcze nie skończył. Wiem, że musimy zagrać lepiej, niż u nas w hali i nie dopuszczać do rzutów z otwartych pozycji. Zdecydowanie nie chcemy wracać do Zgorzelca, ale liczymy się z tym, że w sporcie wszystko jest możliwe - kończy Micić.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×