Tony Weeden: Po przerwie zawiodło wszystko

To był jeden z nielicznych meczów, w których Tony Weeden zagrał skutecznie, a mimo to Anwil Włocławek przegrał. I to AZS Koszalin jest obecnie bliższy zdobycia brązowego medalu.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

We Włocławku utarło się powiedzenie, że gdy Tony Weeden jest w dobrej dyspozycji mentalnej i jest liderem punktowym zespołu, wówczas Anwil nie przegrywa. Tak było w tym sezonie kilkukrotnie, m.in. z Asseco Prokomem Gdynia na początku rozgrywek (24 punkty, wygrana 75:72), Rosą Radom (25, 89:72), Jeziorem Tarnobrzeg (39, 91:75) czy Stelmetem Zielona Góra na początku fazy szóstek (21, 90:59).

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Niestety, w pierwszym meczu o brąz historia udowodniła, że aż tak bardzo nie lubi się powtarzać i choć Amerykanin zdobył 20 punktów, będąc najlepszym strzelcem swojego zespołu, włocławianie przegrali z AZS Koszalin 78:81.

- Coś się zacięło w naszej grze w drugiej połowie, czego chyba nie umiem wytłumaczyć. W pierwszej graliśmy naprawdę skutecznie i bardzo płynnie. Graliśmy szybko z kontry i bardzo zespołowo. Złapaliśmy rytm, pewność siebie i wydawało się, że kontrolujemy ten mecz. Nie rozumiem co się stało potem - nie dowierzał wynikowi Weeden, dodając - Nie ma znaczenia, że zdobyłem 20 punktów. 20 punktów, które nic nam nie dały.

Amerykanin już do przerwy miał 16 oczek na swoim koncie, trafiając m.in. trzykrotnie z dystansu. Po zmianie stron dodał jeszcze dwa trafienia spod kosza w trudnym momencie, gdy AZS zmniejszył dystans do ośmiu-dziesięciu punktów, lecz następnie popełnił dwa przewinienia w odstępie zaledwie kilku sekund (faule numer trzy i cztery) i musiał usiąść na ławce. Bez strzelca, Anwil grał bardzo siermiężnie i pozwolił by rywal od stanu 67:76 wyszedł na prowadzenie 79:76. Ostatecznie przegrał 78:81.

- Zdecydowanie nie zagraliśmy z takim zaangażowaniem i pasją w drugiej połowie, jak zrobiliśmy to w pierwszej. Nie zagraliśmy z taką intensywnością, jak na początku, brakowało nam energii. Brakowało również komunikacji, brakowało dobrych podań. Zawiodło chyba wszystko, a dodatkowo, rywal zdominował walkę na tablicach i wielokrotnie ponawiał akcje (36:25 i 11:4 w ataku - przyp. M.F.) - zakończył Weeden.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×