Po pierwszej połowie nawet kibice AZS Koszalina, którzy licznie stawili się w Hali Mistrzów, nie wierzyli w swój zespół. Anwil Włocławek prowadził różnicą 16 punktów (46:30) i tylko kataklizm mógł sprawić, że przegrają ten mecz. Niestety, dla gospodarzy, ten kataklizm miał miejsce.
- W przerwie, w szatni odbyliśmy poważną rozmowę. Mieliśmy wówczas 16 punktów straty, ale nadal wierzyliśmy, że możemy ten mecz wygrać, możemy ich dogonić. Wypunktowaliśmy sobie wówczas te wszystkie elementy, które nie poszły po naszej myśli, powiedzieliśmy sobie, co zrobiliśmy źle i wyszliśmy grać drugą połowę - powiedział Zoran Sretenović, szkoleniowiec AZS Koszalin.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
Goście zaczęli grać zdecydowanie szybciej i skuteczniej, ale mimo to Anwil nadal prowadził w 26. minucie 56:38. Przed trzecią kwartą było 61:51, zaś na pięć minut przed końcem spotkania nawet 73:61. Przyjezdni zagrali jednak z wielką determinacją oraz konsekwencją. Od stanu 76:67 zdobyli aż 12 punktów z rzędu i na minutę przed końcem wyszli na prowadzenie 79:76!
- Druga połowa była w naszym wykonaniu świetna. Ustrzegliśmy się prostych strat, ograniczyliśmy nasze błędy i konsekwentnie odrabialiśmy straty, zadając decydujące ciosy w ostatnich fragmentach meczu - cieszył się serbski szkoleniowiec, choć jednocześnie tonował nastroje.
- To nie pierwszy raz, gdy mamy do czynienia z czymś takim. Za nerwowo wchodzimy w mecz. To nie jest kwestia tego, że jeden czy dwóch zawodników źle wchodzi w mecz. Powiedziałbym raczej, że każdy gracz ma swoją osobowość i każdy inaczej przeżywa czas przede meczem. Niektórzy przeżywają zbyt mocno, inni zbyt lekko i z tego rodzą się błędy. Psychika zawodników jest tutaj kluczowa, a nie braki w koncentracji czy coś innego. Dlatego bardzo ważne byśmy w meczu u nas tak nie zagrali. Na razie wygraliśmy tylko jeden mecz - dodawał Sretenović.