Bartosz Półrolniczak: Bardzo szybko przedłużyłeś umowę z Jeziorem, co sprawiło, że tak błyskawicznie się dogadaliście?
Krzysztof Krajniewski:
Przedłużyłem umowę z Jeziorem, ponieważ zaproponowano mi bardzo dobre warunki do dalszego rozwoju swoich umiejętności. Powiedziano mi, że w przyszłym sezonie mam otrzymywać jeszcze więcej minut niż w minionych rozgrywkach. To jest dla mnie priorytet. Cieszę się, że mam możliwość kontynuowania mojej dalszej przygody w ekstraklasie. Pieniądze nie grają dla mnie roli, chcę teraz dograć cały sezon od początku do końca, w Jeziorze mam taką możliwość.
Nie chciałeś poczekać na inne oferty, zobaczyć jak się sytuacja rozwinie?
-
Tuż po sezonie otrzymałem od prezesa Zbigniewa Pyszniaka propozycję przedłużenia kontraktu. Zgodziłem się szybko. Myślę, że to jest dobry wybór, bo mam pewność, że tu będę mógł się ogrywać, a co za tym idzie łapać dalej cenne doświadczenie, które w przyszłości na pewno zaowocuje.
Jak oceniasz swój pierwszy sezon w TBL? Początek miałeś bardzo dobry, potem złapałeś uraz i po powrocie chyba ciężko było już wrócić do dyspozycji z początku rozgrywek.
-
Ogólnie mam lekki niedosyt. Myślę, że początek sezonu był dla mnie udany. Zagrałem równo w czterech pierwszych meczach sezonu. Później z powodu kontuzji ręki zmuszony byłem pauzować dziesięć meczów. Nie miałem styczności z piłką przez blisko dwa miesiące. W jakiś sposób wytrąciło mnie to z rytmu treningowego i meczowego. Nie miałem już tej pewności w grze, nie czułem piłki tak jak to było przed kontuzją. Sądzę jednak, że debiutancki sezon nie był taki zły. Zawsze mogło być gorzej.
Jesteś zadowolony z roli, jaką pełniłeś w zakończonym już sezonie w swojej drużynie?
-
Z mojej roli w zespole byłem zadowolony. Miałem grać tak, jak najlepiej potrafię, zwłaszcza w obronie. Mam nadzieję, że drużyna na tym zyskała.
Jak to będzie wyglądać w najbliższym sezonie, twoja rola ulegnie jakiejś zmianie czy na takie rozmowy przyjedzie dopiero czas?
-
Z pewnością temat mojej roli w zespole zostanie szerzej poruszony, jak będzie już znany cały skład. Mamy nowego trenera. Wiadomo, nowy trener to i zapewne nowa koncepcja gry. Z coachem Leszkiem Marcem już miałem przyjemność pracować cztery sezony temu w pierwszoligowych rezerwach Asseco Prokomu i dobrze wspominam ten czas.
Do końca walczyliście o awans do play off, ale nie udało się. Który moment sezonu twoim zdaniem zdecydował o waszym niepowodzeniu?
-
O play off walczyliśmy niemal do ostatniego meczu grupy z dolnej szóstki. W ostatecznym rozrachunku nie udało nam się awansować do play off. Uważam, że duży wpływ na to miały dwie porażki na własnym parkiecie już na początku drugiego etapu w szóstkach z Polpharmą i Rosą. Na swoim parkiecie trzeba wygrywać wszystko, jeżeli marzy się o play off. Być może w jakimś tam małym stopniu wpływ na osiem porażek z rzędu - a co za tym idzie spadek w tabeli, miała moja kontuzja. Trenerowi wypadł jeden Polak w rotacji.
Jak ci się współpracowało z trenerem Szczubiałem?
- Z trenerem Szczubiałem współpracowało mi się naprawdę bardzo dobrze. Jest bardzo fajnym człowiekiem, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Po tym sezonie uważam, że jestem bardziej doświadczonym i lepszym graczem. Szkoleniowiec mi zaufał mimo, że dopiero debiutowałem w PLK, dawał dużo minut na parkiecie.
Zaskoczyła cię czymś gra w ekstraklasie?
-
W PLK w porównaniu z 1. ligą trzeba grać bardziej fizycznie. Trzeba się nieźle przepychać. Obcokrajowcy robią bardzo dużą różnicę, zwłaszcza na pozycji rozgrywającego. Gracze zagraniczni wprowadzają do naszej ligi nową jakość i nowe style. Gra jest zdecydowanie szybsza.
Jakie będą twoje najlepsze wspomnienia związane z tym debiutanckim sezonem na parkietach ekstraklasy?
-
W tym sezonie było sporo meczów, które zapamiętam. W ogóle jako pierwszoroczniak zapamiętam cały ten sezon. Bardzo cieszyły zarówno mnie, jak i całą ekipę wygrane na własnym parkiecie ze Stelmetem i Treflem. Co prawda w meczu z Zieloną Górą siedziałem z powodu kontuzji na ławce, ale emocje były ogromne, prawie jakbym uczestniczył w tej walce. Świetnie wspominam też pierwszy mecz sezonu w Koszalinie. To był mój debiut w ekstraklasie, na dodatek wygraliśmy szczęśliwie w samej końcówce. Zagrałem wtedy niezłe zawody.