Michał Sokołowski jest we Włocławku od 2011 roku, gdy związał się z Anwilem aż sześcioletnim kontraktem. Pozyskanie jednego z najlepszych Polaków rocznika '92 było decyzją trenera Emira Mutapcicia. Obecnie Bośniaka nie ma już we Włocławku, po nim w zespole było jeszcze dwóch innych szkoleniowców, ale dopiero czwarty, Milija Bogicević, postawił na Sokołowskiego.
- Trenerowi Bogiceviciowi zawdzięczam bardzo dużo, właściwie wszystko w dorosłej karierze i chciałbym bardzo móc powiedzieć za kilka lat, że to jest właśnie ten szkoleniowiec, którego będę wspominał jako najlepszego w karierze - mówi 21-letni swingman.
Sokołowski miał być ważnym graczem rotacji jeszcze za obecności we Włocławku Dainiusa Adomaitisa, lecz Litwin dał mu tylko 25 minut w czterech meczach ligowych. Co ciekawe, trener Bogicević nie od razu miał pozytywne nastawienie do koszykarza, który nie grał w trzech pierwszych meczach odkąd Serb objął stery w Anwilu.
Później jednak było tylko lepiej, a pod koniec rozgrywek, w obliczu kontuzji kilku kluczowych zawodników, 21-latek wyrósł na bardzo istotną postać zespołu. W serii półfinałowej przeciwko PGE Turowowi notował przeciętnie 6,5 punktu, 4,5 zbiórki, 2 asysty oraz przechwyt.
- Trener Bogicević dał mi szansę zaistnienia w ekstraklasie, raz grałem więcej, raz mniej, ale wiedziałem, że jeśli będę solidnie pracował, to będę w rotacji. I tak też się stało. Kilkanaście razy dostałem nawet szansę gry w pierwszej piątce i sądzę, że spłaciłem zaufanie trenera. Myślę więc, że w kolejnym sezonie będzie jeszcze lepiej - dodaje Sokołowski.