Anwil podąża śladem Ginyarda - Johnson kolejnym graczem po renomowanej uczelni

Elijah Johnson, absolwent renomowanej uczelni, został graczem Anwilu. Działacze klubu podobny ruch wykonali rok temu, gdy zakontraktowali Marcusa Ginyarda. Czy również i teraz podjęli dobrą decyzję?

W swojej ponad 20-letniej historii występów w najwyższej klasie rozgrywkowej Anwil Włocławek kontraktował koszykarzy amerykańskich zarówno po bardzo dobrych uczelniach, jak i po tych słabszych. I choć zdarza się, że zawodnicy po bardzo przeciętnych, czy wręcz nieznanych, zespołach akademickich zaskakują i później robią nieoczekiwane kariery (najlepszym przykładem tego jest David Logan), to jednak solidna uczelnia jest niemalże stuprocentowym potwierdzeniem wysokich umiejętności indywidualnych gracza.

We Włocławku Ed O'Bannon (UCLA) wspominany jest do dziś jako jeden z najlepszych silnych skrzydłowych w historii klubu, zaś duet Damir Krupalija (Illinois) - Kris Lang (North Caroline) walnie przyczynił się do wywalczenia przez Anwil jedynego złota. Do Pucharu Polski w 2007 roku włocławian poprowadził natomiast Chris Thomas (Notre Dame).

Gdy w zeszłym sezonie zatrudniono Marcusa Ginyarda, absolwenta tej samej uczelni co Lang, nawiązano do lat wcześniejszych. Przecież amerykański skrzydłowy nie tylko grał z powodzeniem w zespole Tar Heels, ale był w składzie zespołu, który zdobył mistrzostwo NCAA w 2009 roku. W Anwilu Ginyard zaliczył solidny sezon i choć oczekiwania być może były nieco większe, to jednak nie można powiedzieć, że Amerykanin zawiódł (12,3 punktu, 4,2 zbiórki, 1,4 asysty).

Nic więc dziwnego, że przed sezonem 2013/2014 sternicy Anwilu uznali, iż warto pójść za ciosem i ponownie poszukać wzmocnienia wśród absolwentów renomowanych uczelni. Ostatecznie wybór padł na Elijah Johnsona, 23-letniego rzucającego, którego talent i umiejętności predestynują do gry również jako rozgrywającego. Przez ostatnie cztery lata Amerykanin występował w ekipie Kansas Jayhawks, z którą w 2012 roku wywalczył wicemistrzostwo NCAA.

- To gracz z dużym potencjałem, no i w dodatku po bardzo dobrej uczelni. Uniwersytet Kansas to absolutny top w NCAA, w ostatnich latach regularnie brał udział w Final Four. Dzięki temu bierzemy koszykarza, który ma doświadczenie w grze o stawkę, a jednocześnie bardzo dobrze wyszkolonego i atletycznego - mówi trener Anwilu, Milija Bogicević.

Johnson ma być jednym z liderów drużyny, więc serbski szkoleniowiec widzi w nim przede wszystkim strzelca. Z drugiej strony jednak, włocławianie szukali gracza, który, gdy będzie to potrzebne, bez problemu poradzi sobie również z rolą playmakera. W ostatnim sezonie notował przeciętnie 4,5 asysty w meczu.

- Z natury jest typowym graczem do zdobywania punktów i stąd lepiej prezentował się w sezonie 2011-12, gdy nie musiał rozgrywać. W swoim ostatnim roku został przestawiony na jedynkę, więc sugerowanie się poczynaniami tylko z tych rozgrywek może być nieco mylące - twierdzi Krzysztof Kosidowski, pasjonat koszykówki akademickiej i bloger na stronie CollegeHoops.pl.

[i]

- [/i]W Kansas Johnson mógł rywalizować z przyszłymi graczami NBA i aż dziewięciu zawodników, z którymi grał na przestrzeni swojej kariery w Jayhawks zostało później wybranych w drafcie. Od swojego trzeciego sezonu był już ważną pierwszopiątkową postacią u boku Thomasa Robinsona i Tyshawna Taylora oraz Bena McLemore'a i Jeffa Withey'a (dwóch pierwszych gra już w NBA - przyp. M.F.). Już to jest bardzo dobrą rekomendacją i na pewno w ostatnich latach nikt z takim koszykarskim CV nie trafił do Polski prosto po NCAA. Johnsona jak najbardziej stać na bycie liderem drużyny oraz gwiazdą polskiej ligi. Wielokrotnie pokazywał to boisku, zwłaszcza w ostatnim sezonie. Mając u boku Bena McLemore'a, to on w ważnych momentach brał na swoje barki ciężar gry zdobywając istotne punkty - dodaje Kosidowski.

Przez cztery lata gry w NCAA Johnson grał w barwach Jayhawks w silnej konferencji Big12, rywalizując m.in. z ekipą Oklahoma State Cowboys, w której występował z kolei Marshall Moses, były zawodnik... Anwilu. Obaj panowie spotkali się dwukrotnie w sezonie 2010/2011 i dwukrotnie górą był Johnson (92:65 i 63:62), choć to Moses notował lepsze statystyki (m.in. 27 oczek w przegranym wysoko spotkaniu przy 15 punktach rywala). Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w tamtych rozgrywkach Johnson był dopiero drugoroczniakiem, zaś dla Mosesa był to ostatni rok w NCAA.

- Anwil wykonał kawał dobrej roboty, wybierając tego gracza. To świetny zawodnik, graliśmy przeciwko sobie w konferencji Big12, ma zadatki na lidera. Pamiętam, że pomimo, iż był drugoroczniakiem, to nie odstawał od swoich kolegów atletyzmem czy mądrością w grze. A może zwłaszcza ten drugi element go wyróżniał. Zawsze był bardzo spokojny na parkiecie, pewny siebie. Myślę, że w Anwilu może być gwiazdą i dominatorem w Polsce - podsumowuje niegdysiejszego rywala Moses.

I choć jego przykład pokazuje, że nie wszyscy zawodnicy po silnych uczelniach muszą sprawdzić się w europejskiej koszykówce (ostatecznie wylądował w drugiej lidze tureckiej), to jednak statystyka przemawia na korzyść Anwilu.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: