Po pierwsze, jak przebiega twoja rehabilitacja, a po drugie, kiedy podpiszesz umowę z którymś z klubów?
Przemysław Frasunkiewicz: Nie mam pojęcia, w którym klubie zagram. W tej chwili koncentruję się na tym, żeby doprowadzić się do "stanu używalności". Myślę, że w okolicach Świąt Bożego Narodzenia będę w optymalnej formie i wówczas zdecyduję się podpisać umowę z którymś z klubów.
Były jakieś zapytania z klubów?
- Były telefony, żebym nawet teraz podpisał umowę, aczkolwiek uznałem, że to nie ma sensu. Chcę przejść pełną rehabilitację i dopiero wówczas wrócić do gry. Były propozycje, żebym dochodził do zdrowia w klubie, ale uznałem, że to trochę bez sensu.
Powrót do Asseco Gdynia jest możliwy?
- Każdy zawodnik chciałby grać w swoim rodzinnym mieście, ja pod tym względem nie jestem wyjątkiem. Na pewno bardzo bym chciał, ale co będzie w grudniu tego nie jestem w stanie przewidzieć.
Nie boisz się tego, że w grudniu kluby nie będą chciały zaryzykować?
- Na pewno na tę sytuację tak nie patrzę, bo w czasie rehabilitacji ćwiczy się nie tylko chore kolano, ale wszystkie elementy. Przed grudniem na pewno wejdę do hali i wówczas będę trenował. Te przygotowania są bardzo zbliżone do tych, które są w klubie, a czasem nawet bardziej intensywne. Nie widziałem żadnego koszykarza, który by przeszedł pełną rehabilitacje i miał problem z kondycją.
Trenujesz już z piłką?
- Jeszcze nie. Koncentruję się na sile nogi. Jeżdżę dużo na rowerze. Myślę, że za dwa tygodnie rozpocznę pracę nad elementami koszykarskimi. Będą to indywidualne treningi, więc o formę się nie boję. Najpierw zdrowie, a dopiero później wybór klubu.
Widziałem, że ostatnio byłeś na turnieju streetballa w Gdyni. Ciągnęło do gry?
- Pewnie, że tak, ale niestety zdrowie na to nie pozwala. Myślę, że za 3-4 miesiące będę gotowy do gry. Aczkolwiek lubię pooglądać.
Po zakończeniu kariery będziesz uczestniczył w takich turniejach?
- Myślę, że jak zakończę karierę za dwa, czy trzy lata to na pewno będę grał "na ulicy".
To jakaś deklaracja, że za trzy lata skończysz karierę?
- To nie jest mój wybór, tylko po prostu dziwny klimat w Polsce. Śmieję się już od kilku lat z tego, że część graczy jest za młodych, żeby grać, a część jest za starych. Rynek będzie taki, że po prostu będę za stary, żeby grać.