Ten fakt najlepiej pokazuje, że gra zespołu podczas sezonu będzie różnorodna, co stanowi kompletne przeciwieństwo odnosząc do epoki Tiny Charles. Obecna środkowa krakowianek, Zane Tamane tonuje jednak nastroje. - Oczywiście wynik się liczy, tylko powiedzmy sobie szczerze - wciąż popełniamy sporo błędów. Aktualnie każdego dnia robimy wszystko, by je zniwelować. Próbujemy krok po kroku osiągać lepszy poziom. Z inauguracją często wiążą się dodatkowe nerwy, które pewnie wszyscy troszeczkę odczuwali.
Podopieczne Stefana Svitka od początku próbowały narzucić tempo i tą sztukę wykonały znakomicie. Zresztą jeszcze w pierwszej połowie jako drużyna zdobyły blisko pięćdziesiąt punktów. Dopiero pod koniec wkradł się mały przestój, niemniej korzystny rezultat pozostał absolutnie niezagrożony. - Rzeczywiście przez większość czasu prezentowałyśmy zadowalający poziom. Walczyłyśmy przy zbiórkach, a oprócz tego starałyśmy się pamiętać o obronie. Trener wymaga od nas właśnie takiej agresywnej postawy żeby zaskakiwać rywalki. Teraz mogłyśmy zobaczyć jak radzimy sobie z tym na normalnych zawodach. Tą drogą możemy sporo zyskać, lecz później napotkamy trudniejszych przeciwników - dodaje Łotyszka.
Pierwszy, poważniejszy sprawdzian czeka wiślaczki za tydzień, kiedy pojadą do Gorzowa Wielkopolskiego, by stawić czoła tamtejszemu AZS-owi, który w minioną sobotę uległ Wilkom Morskim Szczecin, ale pod względem potencjału wydaje się być silniejszy aniżeli parę miesięcy temu. - Mamy zatem parę dni by dokładnie się przygotować, poznać zalety tamtejszego teamu. Chcemy dalej iść we właściwym kierunku - uważa mierząca 201 cm koszykarka.
Czy oprócz triumfu ekipy jest usatysfakcjonowana również swoją postawą? - Ja czuję radość wtedy, kiedy reszcie się układa. Lubię nasz sposób gry, tą wszechstronność. Każdy ma możliwość oddania rzutu, uczestniczenia w danej akcji. Stanowimy kolektyw. Bez tego nie ma co przecież marzyć o sukcesach - kończy.