W Zielonej Górze czuję się niemal jak w domu - rozmowa z Craigiem Brackinsem, graczem Stelmetu Zielona Góra

Kiedy Craig Brackins przyszedł do Stelmetu Zielona Góra z miejsca został obwołany nową gwiazdą ligi. Jaki jest naprawdę?

Bartłomiej Berbeć
Bartłomiej Berbeć
Bartłomiej Berbeć: Jak zadomowiłeś się w Polsce?

Craig Brackins: Póki co świetnie się tutaj czuję. Przede wszystkim pomagają mi koledzy, chociaż naprawdę nie jest to dla mnie aż tak wielka zmiana. Jestem zadowolony ze sztabu szkoleniowego, podoba mi się miasto, do którego trafiłem, więc jestem na luzie.

Miałeś okazję zmierzyć się kiedyś z którymś ze swoich obecnych kolegów z drużyny?

- Tak jest! Christian Eyengę znam już od dawna, od mniej więcej pięciu lat, no i oczywiście mieliśmy okazję grać przeciwko sobie. Mieliśmy nawet wspólne treningi. Z kolei David Barlow na treningach daje naprawdę ostry wycisk. Znam go z reprezentacji Australii. Świetnie, że mamy takich zawodników, bo już na wewnętrznych gierkach czujemy ducha rywalizacji.

Dajesz sobie radę z europejskimi przepisami gry w koszykówkę?

- To mój drugi rok tutaj, więc okres adaptacji już za mną. Myślę, że jestem z tym już powoli obeznany. Trenerzy Stelmetu zdecydowanie znają wszystkie przepisy, więc gdy robię coś źle na treningach, np. błąd kroków, korygują mnie.

Wspomniałeś o tym, że podoba ci się miasto. Może powiesz coś więcej o Zielonej Górze?

- Piękne miejsce. Jest niewielkie, ma klimat takie starszego, zabytkowego miasta. Wcześniej nie miałem z tym styczności, jest tutaj bardzo spokojnie i to mi się też podoba. Czujesz się tu trochę jak w swoim rodzinnym mieście, prawie jak w domu. Namacalnie też czuć wsparcie mieszkańców.

Co prawda we Wrocławiu jesteś krótko, ale nie sposób nie zapytać o wrażenia.

- To miejsce jest zupełnie inne, bo to wielkie miasto, ale już od paru dni słyszałem od kolegów, że jest to jedno z najładniejszych miejsc w Polsce. Sporo o tym rozmawialiśmy w autobusie. Gdybym został na dłużej, może powiedziałbym coś więcej, ale chyba się na to nie zanosi (śmiech).

Jakie są twoje najmocniejsze strony?

- Na pewno jestem bardzo fizycznym zawodnikiem, tak było jeszcze, kiedy grałem w NBA. Uwielbiam wykorzystywać przewagę wzrostu i grać tyłem do kosza, dysponuję rzutem z bliższego półdystansu, pracuję też nad rzutem z odejścia.

Pierwszy raz będziesz występował w Eurolidze. Czujesz napięcie?

- Pewnie, to dla mnie coś zupełnie nowego, a wiem, że to najwyższy poziom rozgrywek na świecie poza NBA. Jeżeli tak, to ja jestem bardzo podekscytowany. Pora zobaczyć, co tam jest grane! (śmiech)

Więc raczej nie boisz się europejskich centrów?

- Na boisku raczej nie należy się bać, ale bardzo szanuję zawodników, którzy tutaj grają. EA7 Emporio Armani Mediolan, z którymi się ostatnio zmierzyliśmy, ma klasowych graczy, z najwyższej półki, a to tylko jedna z wielu ekip w Eurolidze. Nie mogę doczekać się tego sprawdzianu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×