Koszykarze Stelmetu Zielona Góra otworzyli w piątek nowy rozdział w historii klubu. W premierowym spotkaniu Euroligi zmierzyli się z Bayernem Monachium. Przed meczem oczekiwano, że podopieczni Mihailo Uvalina postawią wysoko poprzeczkę drużynie niemieckiej, ale niestety tak się jednak nie stało. O przyczyny porażki pytamy naszego eksperta - Tomasza Jankowskiego. - Dało się zauważyć duże problemy w grze obronnej. Nie da się ukryć, że strata 94 punktów na własnym parkiecie jest słabym wynikiem. Jeśli chce się wygrywać mecze to trzeba bronić na poziomie 60-70 punktów. Kolejna przyczyna porażki to na pewno duża ilość strat (18), która na tym poziomie jest niedopuszczalna. Drużyna Stelmetu miała tylko jeden przechwyt, co pokazuje, że była za mała agresja w ataku na piłkę - zaznacza były asystent Uvalina.
Zdaniem Tomasza Jankowskiego na parkiecie zbyt długo przebywał Łukasz Koszarek, nominalny rozgrywający Stelmetu Zielona Góra. - Ogółem rzecz ujmując to ten debiut Stelmetu w Eurolidze nie wypadł zadowalająco. Zresztą to można było także przeczytać w wypowiedziach zawodników po tym spotkaniu, którzy nie byli zadowoleni ze swojego występu. Taka solidność niemiecka okazała się zbyt wysokim wymogiem, żeby przejść tę przeszkodę. Tak naprawdę to trudno jest kogokolwiek wyróżnić za to spotkanie, bo zabrakło skuteczności, patentu na agresywną obronę przeciwko Koszarkowi. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, żeby Koszarek spędzał na parkiecie aż 30 minut, ale z drugiej strony, wcześniej pojawiały się sygnały, że ten drugi rozgrywający (Walker) może nie być dobrym zastępcą Koszarka - podkreśla nasz ekspert.
W ekipie Stelmetu w tym spotkaniu debiutował Vladimir Dragicević, który zdobył 7 punktów i miał 4 zbiórki. Jak jego występ ocenia Jankowski? - Dragicević miał kilka fajnych wejść, których się od niego oczekuje. On na pewno pomoże Stelmetowi - czy na poziomie Euroligi, to się dopiero pokaże. Mnie bardziej zastanawia fakt, że Czarnogórzec jest bardzo zbliżonym zawodnikiem do Hrycaniuka. Praktycznie dwie identyczne "piątki". To gracze, którzy grają bardzo podobnie - atletycznie, bez wielkich fajerwerków. Żaden nie grozi z nich rzutem z półdystansu - zaznacza były asystent Mihailo Uvalina.
Niepokojąco wygląda z kolei forma Christiana Eyengi, który w piątek zdobył tylko dwa punkty. - Tak sobie myślę, że sytuacja Eyengi jest bardzo podobna do Hosley'a, który na początku także nie spisywał się najlepiej. Aczkolwiek trzeba trochę czasu, żeby go rzetelnie ocenić. Teraz bardzo dużo zależy od szkoleniowca i jego umiejętności komunikacyjnych i motywacyjnych - kończy Tomasz Jankowski.