Jarosław Zyskowski po 3. kolejce TBL: Urlep nie zapomniał jak się wygrywa mistrzostwa

Energa Czarni Słupsk na początku sezonu są w wysokiej formie, co potwierdzili wygrywając ze Stelmetem. Według Jarosława Zyskowskiego spora w tym zasługa utytułowanego trenera Andreja Urlepa.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

W hicie kolejki Stelmet Zielona Góra zmierzył się na wyjeździe z Energą Czarnymi Słupsk. Mistrzowie Polski tego egzaminu i po interesującym spotkaniu doznali pierwszej porażki w tym sezonie TBL.

- To był mecz obrony, walki, szwów, plastrów i zadrapań. Taktycznie Czarni wykorzystali swoich wysokich zawodników, którzy zdobyli łącznie 42 punkty. Kiedy nie dało się grać blisko kosza, to mogli liczyć na obwód, który szukał gry jeden na jeden po przekazach na pick and rollach. Obwodowi nie rzucali za dużo z dystansu, oddali tylko 10 takich rzutów z czego sześć celnych - powiedział Jarosław Zyskowski, były koszykarz m.in. Śląska Wrocław.

Inną strategię obrali podopieczni Mihaila Uvalina, którzy starali się zwyciężyć dobrą postawą na obwodzie, ale ostatecznie to nie przyniosło pożądanego efektu.

- W Stelmecie wysocy zawodnicy zdobyli tylko 17 punktów, obwodowi aż 55. Pomysłem mistrzów Polski na wygraną były rzuty z dystansu - stwierdził Zyskowski, dodając: - Andrej Urlep nie zapomniał jak się wygrywa mistrzostwa.

Wciąż bez zwycięstwa w sezonie 2013/14 pozostaje Polpharma Starogard Gdański, która tym razem uległa Śląskowi Wrocław.

- Atrakcją był przyjazd Czarka Trybańskiego. Widziałem początki jego kariery, widziałem jak ciężko pracował w okresie jego "American Dream" pod okiem Hubi Browna i teraz miałem okazję zobaczyć kulminację tego wszystkiego w meczu przeciwko Śląskowi. Trybański wypadł dobrze. Jego gra tyłem do kosza - zastawianie, manewry wykonywane z wysoko trzymaną piłką, pooprawianie nóg, brak zbędnego pośpiechu powinny być materiałem szkoleniowym dla trenerów i zawodników. Niska zdobycz punktowa to efekt bardzo dobrej taktyki Śląska, który grał obroną strefową i notorycznie faulował Trybańskiego - ocenił ekspert naszego portalu.

"Kociewskim Diabłom" nie pomogły szalone występy Michaela Hicksa i Nikoli Jefticia, którzy razem zdobyli aż 50 punktów. Niewykluczone, że wkrótce z zespołem pożegna się Nathan Healy, który ponownie spisał się fatalnie.

- Hicks jest niczym bomba z opóźnionym zapłonem. Odpaliła tym razem za późno, aby uratować mecz, ale trójki z ósmego metra są jak zwykle efektowne. Healy tym występem się nie obronił - przyznał Zyskowski.

Dość niespodziewanie po zwycięstwo w Zgorzelcu sięgnął Anwil Włocławek, który pokonał PGE Turów. W poprzednich meczach lepsze wrażenie sprawiali wicemistrzowie Polski, ale tym razem nie mieli wiele do powiedzenia w starciu z drużyną Miliji Bogicevicia.

- Niezwykle ważna wygrana Anwilu. Brawa dla trenera Miliji Bogicevicia za mecz, miejsce w tabeli i kreowanie lidera w swoim zespole, bo 35 minut to średnia Michała Sokołowskiego. 

Nie przestaje zaskakiwać Asseco Gdynia. Zespół Davida Dedka odniósł drugie zwycięstwo w trzecim ligowym meczu, co - biorąc pod uwagę przedsezonowe opinie - jest wielkim sukcesem. Tym razem żółto-niebiescy pokonali u siebie Stabill Jezioro Tarnobrzeg.

- Trener Leszek Marzec po meczu powiedział, że Asseco miało szczęście, że nie grał Chase Simon, no i praktycznie Dawid Przybyszewski. Asseco ma szczęście, bo trenerem jest David Dedek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×