Marcin Gortat grał w Orlando Magic z numerem 13, dzięki któremu dorobił się nawet pseudonimu "MG13" (akronim tworzą inicjały polskiego koszykarza). Problem w tym, że w Washington Wizards z tym numerem biega po boisku Francuz Kevin Seraphin, stąd też kibice zastanawiali się, na jaki numer postawi nasz środkowy.
Wiadomo już, że będzie to "czwórka". Polski środkowy zakomunikował ten fakt we wtorkowy wieczór za pomocą profilu na jednym z popularnych portali społecznościowych. Z tym samym numerem Gortat występował w barwach Phoenix Suns.
W nocy z wtorku na środę "Czarodzieje" zainaugurują sezon wyjazdowym starciem z Detroit Pistons w The Palace of Auburn Hills. Polski zawodnik najprawdopodobniej wybiegnie w pierwszej piątce, obok Johna Walla, Bradley'a Beala, Trevora Arizy oraz Nene Hilario.
Tymczasem klub ze stolicy USA zwolnił pozostałych zawodników, którzy uczestniczyli w transferze Marcina Gortata - Shannona Browna, Malcolma Lee i Kendalla Marshalla. Tym pierwszym zainteresowany jest podobno jego były klub, Los Angeles Lakers.
Można zatem wnioskować, że to właśnie Polak był głównym celem tej wymiany, a jednocześnie elementem, którego Wizards potrzebowali, by awansować do fazy play-off.
"Słońca" z kolei czyszczą swój budżet ze "schodzących" kontraktów oraz zmniejszają pulę płac, aby już w najbliższym sezonie mieć duże szanse na "wyłowienie" wielkich gwiazd w Drafcie 2014, który zapowiadany jest jako jeden z najlepszych od wielu lat.
Suns będą mieć zatem kilka wyborów w pierwszej rundzie (w tym swój własny w przypadku słabego sezonu), oprócz tego możliwość pozyskania jednego z czołowych wolnych agentów. Za tą wizją przebudowy drużyny stoi młody, dynamicznie działający manager Ryan McDonough.