Niedzielny, wygrany mecz z Rosą był dla Kotwicy w pewien sposób przełomowy. Pozwolił bowiem przerwać serię trzech porażek z rzędu w rozpoczętym nie tak dawno sezonie. - W końcu odnieśliśmy zwycięstwo, więc jestem w dobrym nastroju - odpowiedział Karron Johnson, zapytany o samopoczucie po zakończeniu niedzielnych zawodów.
Zapewnił, że pomimo niezbyt udanego początku rozgrywek, w zespole z Kołobrzegu panuje dobra atmosfera. - Trzymamy się razem, w drużynie panuje odpowiednia "chemia", wszystko jest w porządku. Potrzebnych nam jest tylko kilka zwycięstw, aby było tak, jak należy - zaznaczył.
23-letni podkoszowy trafił do Tauron Basket Ligi niedawno, bo w połowie października. Jak się okazuje, wcześniej miał okazję poznać zaledwie jednego gracza ze swojej nowej ekipy. - Znałem wcześniej Jessiego Sappa, jeszcze z czasów szkoły średniej. To miłe, bo nie przyjechałem do klubu, gdzie nie znałbym nikogo - zdradził. - Przyjechałem kompletnie "ślepy". Cały czas się uczę, poznaję zawodników, taktykę przeciwnych drużyn. Polska jest dla mnie pierwszym miejscem poza Stanami, w którym mam szansę grać w koszykówkę - dodał na temat całych naszych rozgrywek.
Johnson jest zadowolony z tego, że występuje w Czarodziejach z Wydm. - Uważam, że mamy dobrą drużynę, która jest w stanie osiągnąć w tym sezonie dobry wynik, zrobić coś wyjątkowego. Celem zarówno moim, jak i zespołu, jest wygrywać w każdym spotkaniu - powiedział. - Uwierz mi, nikt nie przyjeżdża do Europy z Ameryki po to, by przegrać - podkreślił.
Dla zawodnika oba starcia przeciwko Rosie były równie istotne. - Powiem szczerze, że dla mnie oba miały takie samo znaczenie. Każdy mecz jest okazją do nauczenia się czegoś, poprawienia swoich umiejętności, poznania nowych zagrywek. Podchodzę tak do każdego pojedynku - zakończył.