W czwartek Jeziorowcy ulegli na własnym parkiecie drużynie PGE Turów Zgorzelec. To była czwarta porażka w obecnych rozgrywkach ekipy z Tarnobrzega. Nikt zapewne w tym podkarpackim mieście tego się nie spodziewał. - My też się nie spodziewaliśmy tego. Chcieliśmy powalczyć i na początku sezonu odnieść jakieś zwycięstwo. Niestety nasz bilans to na razie 0:4. Jesteśmy sfrustrowani, załamani. Nie możemy się poddawać, to nasza praca. Musimy ciężko pracować i robić swoje, aby odnieść wreszcie to upragnione zwycięstwo - powiedział kapitan Stabillu Jeziora Marcin Nowakowski.
Drużyna nie wygląda zbyt dobrze. Poczyniono już pierwsze kroki i zwolniono trenera Leszka Marca. Czy to pomoże zespołowi w poprawie gry i czy w końcu Jeziorowcy wskoczą na właściwe tory? - Sam sobie zadaję codziennie to pytanie. Po każdym meczu robię analizę, oglądam spotkania i ciężko mi znaleźć przyczynę. W pierwszej kwarcie potrafimy walczyć jak równy z równym, a potem ta energia, determinacja, może roszady w składzie i to gdzieś ucieka. Z taką ekipą jak Turów przegrać kwartę różnicą dziesięciu oczek to jest już zabójstwo. Jest to tak doświadczony zespół, że odrobienie takich strat jest praktycznie niemożliwe - dodał.
Wielu kibiców po porażce ze Śląskiem Wrocław domagało się zmiany szkoleniowca. Widać było, że ekipie z Podkarpacia brakuje pomysłu na grę. Kadrowo zespół wygląda nieźle, ale nie potrafił wykorzystać swojego potencjału. To dobitnie pokazał mecz z Turowem. - Turów ma bodajże 12 równych zawodników. Każdy kto wchodzi na boisko daje z siebie tyle samo albo i więcej. Poza tym mają dobry sztab trenerski, rozpracowali nas dobrze przed meczem. W drugiej połowie było nam już ciężko - kontynuuje.
Graczom z Tarnobrzega brakuje świeżości. Może to być spowodowane sytuacją na ławce i urazami. - Brakuje przede wszystkim rotacji w składzie. Jak gra się w meczu 35 minut, to nie da się być agresywnym w obronie i ataku przez cały ten czas. W którymś momencie to się odbije na zawodnikach. Pierwsza piątka gra praktycznie cały czas. Nie to, żebym narzekał każdy chciałby grać tyle minut. Jeśli chce się wygrać, to trzeba mieć równorzędny zespół - stwierdził Nowakowski.
W najbliższej kolejce, już z nowym opiekunem Jezioro zagra w Sopocie z Treflem. Łatwo na pewno nie będzie, ale tam drużyna z Tarnobrzega już wygrywała. Być może to będzie jakiś bodziec do przełamania niemocy. - Czeka nas kolejny ciężki mecz. Jedziemy tam po zwycięstwo i tak będę mówił przed każdym spotkaniem. Nie widzę innej opcji jak pojechać tam i powalczyć o wygraną. Mamy już wszyscy dosyć tych przegranych gier. Mam nadzieję, że w końcu zaskoczymy. Personalnie nie mamy składu, który miałby przegrywać ze wszystkimi po kilkanaście oczek. Musimy zebrać szyki i zacząć walczyć - zakończył Nowakowski.