Hop
Stelmet Zielona Góra - mistrzowie Polski wreszcie zagrali jak mistrz. Tak, rywal był słaby, nie stawiał wielkiego poru, ale mimo wszystko - właśnie tego oczekujemy od zielonogórskiej drużyny. Aby na każdym kroku potwierdzała, że w TBL bije resztę, zwłaszcza Polakami. Znakomicie spisał się Przemysław Zamojski, który miał ogromny udział w wysokim zwycięstwie nad AZS-em Koszalin.
Asseco Gdynia - od podopiecznych Davida Dedka wygranych na każdym kroku nie można oczekiwać. Niemniej jednak gdynianie wyróżnili się tym, że potrafili odrobić ogromne straty. Innymi słowy, pokazali charakter, którego brakuje większości zespołów w TBL. Bilans Asseco po czterech meczach to 2-2. Obie porażki były niewielkie, bo byli mistrzowie Polski grają do samego końca.
Terrell Parks - właśnie po to sprowadza się amerykańskich zawodników, aby potrafili podnieść poziom drużyny. Właśnie tak zrobił Parks, dając pierwsze zwycięstwo w sezonie Kotwicy. Kołobrzeżanie zdołali wygrać u siebie ze Śląskiem Wrocław, a Parks był zdecydowanym liderem - zagrał na znakomitej skuteczności, zbierał, notował przechwyty oraz bloki.
Bęc
Zoran Sretenović - mamy wrażenie, że ten trener nie nadaje się do budowania drużyny. Podobnie było przecież w Polpharmie. Gdy dostał wolną rękę, miał przygotować zespół do rozgrywek, to szybko doszło do zmiany szkoleniowca. W Koszalinie było identycznie. Serb nie zapanował nad koszykarzami, którzy na pewno nie są tak słabi, aby przegrywać mecz za meczem.
Obcokrajowcy w Śląsku Wrocław - zagraniczny zaciąg w ekipie Lazicia kompletnie rozczarował w Kołobrzegu. Właściwie żaden zawodnik nie zachwycił, nie zagrał na naprawdę wysokim poziomie. A to ich lepszej postawy zabrakło do zwycięstwa nad Kotwicą, która przecież jest daleko od optymalnej dyspozycji.
Dusan Katnić - rozgrywający Anwilu Włocławek rozczarował, bo w ważnym meczu z Treflem Sopot kompletnie zawiódł. Nie tego oczekuje się od przywódcy. Wprawdzie to on doprowadził do dogrywki, wykorzystując rzuty osobiste, ale przecież wcześniej, jak i później, seryjnie pudłował.