W meczu z Treflem Sopot urazu kolana doznał Paul Graham, zaś w starciu z AZS Koszalin plac gry musiał opuścić Dusan Katnić. Sytuacja kadrowa w drużynie już przed starciem z Asseco Gdynia była zatem dramatyczna, więc sztab trenerski Anwilu Włocławek z lękiem i obawą oglądał grę ekipy w środowym spotkaniu.
- Zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne, wracamy na lepsze tory po dwóch porażkach, ale co ważniejsze - nikt w tym meczu nie doznał kontuzji i to jest dla nas najważniejsze: zdrowie naszych koszykarzy - mówi trener ekipy, Milija Bogicević.
Włocławianie dominowali przez całe spotkanie, prowadząc przez ponad 39 minut (poza remisem 2:2 na samym początku). W trzeciej kwarcie przewaga gospodarzy zbliżała się nawet do 20 oczek, choć ostatecznie mecz zakończył się skromną wygraną, 75:68.
[i]
- Oczywiście, każdy chciałby, żebyśmy wygrali wyżej, ale nie ma teraz co gdybać. Ja jestem dumny z moich graczy, bo pokazali charakter do gry. To nie jest dla nas łatwy moment, zawodnicy nie grają na swoich nominalnych pozycjach, nie mieliśmy w tym meczu żadnej typowej jedynki, a mimo to kontrolowaliśmy te zawody i pokonaliśmy rywala. Niełatwego rywala, dodam, bo Asseco to ambitny przeciwnik. Jasne, tej końcówki szkoda, przespaliśmy pewien fragment, ale na szczęście w ostatnich dwóch minutach skoncentrowaliśmy się i dokończyliśmy ten mecz szczęśliwie -[/i] komentuje trener Anwilu.
W środę Serb rotował jedynie siódemką koszykarzy. W najbliższym spotkaniu ze Stelmetem Zielona Góra do gry będzie jednego zawodnika więcej - w pełni sił ma być już rozgrywający Katnić. - Kiedyś to było normalne, grać szóstką, czy siódemką zawodników. Teraz inna jest intensywność meczu, aczkolwiek gdy gra się raz na tydzień, można zaryzykować, ale mówimy o dwóch-trzech meczach. Na dłuższą metę to jednak niemożliwe - kończy Bogicević.
[/b]