Odkąd Milija Bogicević jest trenerem Anwilu Włocławek, David Dedek z nim nie wygrał. Obaj panowie spotkali się czterokrotnie w zeszłym sezonie, gdy Słoweniec prowadził jeszcze Start Gdynia i za każdym razem lepszy był Serb. W obecnych rozgrywkach natomiast opiekun Anwilu już dwukrotnie okazał się skuteczniejszy od swojego konkurenta, aktualnie na ławce Asseco. W środę włocławianie pokonali gdyński zespół w ramach Intermarche Basket Cup 75:68.
- Szkoda tego spotkania, bo gdybyśmy zagrali nieco bardziej agresywnie na samym początku, wynik mógłby być inny - komentował Dedek po ostatniej syrenie. - Niestety, zaczęliśmy ten mecz zdecydowanie za miękko, co przeciwnik idealnie wykorzystał, budując przewagę już w pierwszej kwarcie. W drugiej połowie byliśmy na pewno bardziej agresywni i prawie odrobiliśmy straty, ale w końcówce Anwil trafił dwie trójki i wygrał.
Mimo porażki, słoweński szkoleniowiec był zadowolony z postawy swoich koszykarzy. Wszak w pewnym momencie włocławianie wygrywali już 56:37, a ostatecznie zakończyło się tylko 75:68 dla gospodarzy. Wynik ten pozostawia więc sprawę awansu do kolejnej rundy kwestią otwartą.
- Mimo wszystko uważam, że należą nam się brawa i słowa uznania. Walczyliśmy do samego końca, nie poddaliśmy się i choć przegraliśmy, przez cały czas goniliśmy wynik, strasząc Anwil - dodawał Dedek.
W zespole z Gdyni pierwsze skrzypce grała dwójka Polaków. 19 punktów rzucił Piotr Szczotka, a 12 - Łukasz Seweryn. - Piotrek to doświadczony zawodnik, który umie grać skutecznie i umie zrobić sobie miejsce do rzutu. Może czasem gra nawet za dużo, ale skoro jest skuteczny, to właściwie czemu nie? - oceniał swojego gracza Słoweniec.
- W kolejnym meczu mamy problem z pierwszą połową. Rywal nam odskakuje na kilkanaście punktów i potem zaczyna się gonitwa. Musimy szybko coś z tym zrobić, bo tak dalej być nie może. No i trzeba wyeliminować straty. 17 w meczu wyjazdowym to dużo za dużo - dodawał z kolei Seweryn.