Przyjezdne szybko zaznaczyły swoją wyższość dość składnie grając pod koszem oponenta. Aktywna była Allie Quigley. Posiadająca węgierski paszport zawodniczka doskonale wykorzystywała swoje umiejętności strzeleckie oraz atletyzm przysparzając rywalkom mnóstwo problemów. Gdy wsparła ją Jantel Lavender wynik brzmiał 4:10, co automatycznie ustawiło bieg rywalizacji.
Widzewianki co prawda chwilę potem nieco odbiły się od dna za sprawą m in. Alicji Bednarek, jednak zaledwie krótki pozytywny fragment nie wystarczył, by rzeczywiście rywalizować z wicemistrzem kraju. Trener Stefan Svitek bowiem momentalnie wziął czas i dał jasny przekaz, że nie należy spuszczać z tonu. Oprócz wymienianych Amerykanek dobrze radziła sobie Agnieszka Szott-Hejmej, ciężko pracując w obu formacjach.
Przewaga Białej Gwiazdy zrobiła się wyraźniejsza w drugiej "ćwiartce". Nadal forowały one za szybkie tempo dla miejscowych. Ponadto prezentowały znacznie szerszą gammę zagrań. Efektowne asysty rozdawała Cristina Ouvina. Hiszpanka niczym jej rodaczka, Laia Palau kapitalnie potrafiła kreować partnerkom czyste pozycje rzutowe, dzięki czemu im pozostawało jedynie umieszczać piłki w obręczy.
Prym wiódł oczywiście duet Lavender-Quigley. Właściwie o niego opierano ciężar odpowiedzialności w kwestii poczynań ofensywnych. Obie do przerwy uzyskały łącznie 25 "oczek", czyli ponad połowę dorobku kolektywu. Nie dziwiło zatem, że krakowianki prowadziły 47:25 i raczej trudno było oczekiwać większych emocji od dalszej części konfrontacji. Szczególnie, że podopiecznym Janusza Wierzbickiego brakowało regularności. Najbardziej we znaki oponentowi dawała się Tynikki Crook, lecz stanowiło to jedynie "nagrodę" pocieszenia.
Później scenariusz nie zgotował żadnych fajerwerków. Srebrny medalista BLK absolutnie panował nad sytuacją, a szkoleniowiec dał szansę występu nominalnym rezerwowym. Cegiełkę do sukcesu dołożyły m in. Marta Jujka i Joanna Czarnecka. Obecność zmienniczek nie obniżyła specjalnie poziomu. Ratować wizerunek Widzewa starała się ratować Bednarek. Trzeba przyznać, że pokazała parę ciekawych akcji własnego autorstwa.
Niemniej nie przyćmiła czołowych postaci ekipy spod Wawelu. Jeszcze w trzeciej odsłonie dystans dzielący obie strony przekroczył trzydzieści punktów, co wskazywało na kompletną deklasację. Zresztą coach przegranych powiedział wprost. - Zderzyliśmy się z pociągiem pancernym.
Na finiszu przypomniały o sobie Szott i Katarzyna Krężel, a końcowy rozrachunek wyniósł 86:46.
Widzew Łódź - Wisła Can Pack Kraków 46:86 (9:20,16:27,13:24,8:15)
Widzew: Crook 12, Pawlak 10, Bednarek 9, Dziwińska 6, Boothe 4, Rozwadowska 3, Tomiałowicz 2, Rzeźnik 0, Dziwulska 0, Paranowska 0, Zapart 0.
Wisła: Quigley 28, Szott-Hejmej 14, Lavender 14, Krężel 10, Ouvina 6, Jujka 5, Tamane 5, Pawlak 4, Żurowska 0, Czarnecka 0.