Piotr Dobrowolski: Pokonaliście Śląsk bardzo wyraźnie, osiemnastoma punktami. Spodziewaliście się tak słabego oporu ze strony rywala?
Kirk Archibeque: W ogóle. Śląsk to bardzo dobra drużyna, z wieloma świetnymi zawodnikami w składzie. Graliśmy bardzo agresywnie, szanowaliśmy piłkę w ataku, była odpowiednia równowaga pomiędzy obroną a ofensywą i to zadecydowało o naszym zwycięstwie.
Co sądzisz na temat beniaminka Tauron Basket Ligi?
- To mój pierwszy mecz przeciwko tej drużynie. Uważam, że to w pełni profesjonalny klub, posiadający graczy, którzy prezentują wysoki poziom. Ich forma powinna rosnąć i jeszcze niejednemu rywalowi sprawią problemy. Niedawno pozyskali świetnego zawodnika o kapitalnych warunkach fizycznych, jakim jest Fiesenko, więc wydatnie im pomoże.
Poprzednie spotkanie, ze Stelmetem, rozegraliście zaledwie cztery dni wcześniej. Mogliście liczyć na jakieś wolne od trenera Kamińskiego?
- Mieliśmy trening we wtorek, ale nie były to zajęcia typowo koszykarskie. Chodziło bardziej o przeanalizowanie błędów, wyrzucenie tego spotkania z głów i wyluzowanie się na chwilę. To nam bardzo pomogło, co było widać w piątek w pojedynku ze Śląskiem.
Szkoleniowiec był bardzo zdenerwowany po starciu z ekipą z Zielonej Góry?
- Był rozczarowany wynikiem. Oczywiście Stelmet to mistrz kraju, wszyscy oczekują od tego zespołu, że powtórzy sukces z poprzedniego sezonu i obroni tytuł. Ma duży budżet, ale to nie oznacza, że powinniśmy przegrywać z nim różnicą trzydziestu punktów. To powiedział nam trener i ja absolutnie z tymi słowami się zgadzam. Liczę jednak, że jeszcze się zrewanżujemy za tę porażkę.
W miniony piątek na waszych twarzach widać było ogromną motywację...
- Dla mnie mecz przeciwko jakiemukolwiek rywalowi i zwycięstwo jest najlepszym sposobem na zrehabilitowanie się za niekorzystny rezultat. Chodzi o to, aby po tak dotkliwej przegranej, jaka przydarzyła nam się ze Stelmetem, podnieść się i pokazać charakter. Spotkanie można przegrać, ale nie należy przechodzić kompletnie obok niego. To jest za nami, lecz trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski i przekuć je na sukces w kolejnym występie.
Wygraliście trzy pierwsze mecze sezonu, jednak później przyszły dwie porażki z faworytami rozgrywek. Zostaliście sprowadzeni na ziemię?
- Naszym celem jest udział w fazie play-off, postawiliśmy go sobie jeszcze przed rozgrywkami. Z jego realizacji będziemy rozliczani dopiero po sezonie. Liga zaczęła się całkiem niedawno, pozostaje więc bardzo dużo czasu do jej zakończenia. Czarni i Stelmet to doświadczone ekipy, wymieniane w gronie faworytów rozgrywek. Mamy świadomość, że prezentują wysoki poziom i z pewnością znajdą się na czołowych miejscach.
Dobrze znasz Polskę, występowałeś m.in. w Zielonej Górze i Łodzi. Jakie różnice dostrzegasz pomiędzy Radomiem a miastem w województwie lubuskim, gdzie grałeś wcześniej?
- Radom jest większym miastem od Zielonej Góry. Na pewno mamy więcej opcji, np. moja córka mogła wybrać, do której szkoły będzie chciała chodzić. Tutaj niczego nam nie brakuje, wszystko mamy pod ręką. Podoba mi się również to, że Radom leży niedaleko Warszawy, to zaledwie sto kilometrów. A jak wiadomo, stolica to bardzo duże miasto. Mnie i mojej rodzinie bardzo się tu podoba, nie ukrywam, że gdyby pojawiła się taka możliwość, z chęcią pozostalibyśmy tutaj na kolejne lata.
Wy i Czarni reprezentujecie miasto na poziomie ekstraklasy, spotkania cieszą się dużym zainteresowaniem kibiców. Coraz częściej pojawiają się głosy na temat wybudowania nowej hali. Chyba na to najwyższa pora?
- Na pewno by się przydała. Np. Zielona Góra posiada świetną halę, ale słyszałem, że są bardzo poważne plany wybudowania w Radomiu nowego obiektu. Nie narzekam jednak na obecny, w którym rozgrywamy swoje mecze. Nie jest może duży, ale przez to bardzo dobrze słychać doping kibiców, który nam pomaga.