Nie taki Logan straszny (relacja)

Koszykarze Asseco Prokomu dobrze rozpoczęli sobotnie spotkanie, ale później grali już bardzo indywidualnie i nie byli w stanie tego dnia pokonać PGE Turowa. Wicemistrz Polski pokonał mistrza 80:59.

Sobotnie spotkanie pomiędzy PGE Turowem i Asseco Prokomem nie bez powodu zostało uznane hitem piątej kolejki spotkań. Mecz lepiej rozpoczął się dla zespołu sopocian, którzy po kilku pierwszych akcjach, w tym niesamowitej trójce Davida Logana, prowadzili 7:2. Z czasem jednak spotkanie się wyrównało, a z minuty na minutę to gospodarze się rozpędzali. Zgorzelczanie po dwóch trafieniach z obwodu Donalda Copelanda złapali wiatr w żagle.

- Praktycznie poza tylko pierwszymi minutami graliśmy bardzo skutecznie zarówno w obronie, jak i w ataku. Praktycznie wszystko, co ustaliliśmy sobie przed meczem, przekładaliśmy na grę na parkiecie - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Robert Witka. - Gdy zdobyliśmy przewagę, to grało nam się lepiej i bardziej spokojnie oraz kontrolowaliśmy wynik do końca spotkania - zakończył kapitan gospodarzy.

Sopocianie pod koniec pierwszej kwarty mieli problemy z trafieniem do kosza i to szybko znalazło odzwierciedlenie w wyniku. W drugiej kwarcie PGE Turów prowadził już 32:22, ale Asseco Prokom wrócił do gry i po rzucie Piotra Szczotki za trzy przegrywał tylko 36:32. Tego dnia sporo swobody od trenera Saso Filipovskiego miał Copeland. Amerykanin mecz rozpoczął w pierwszej piątce, ponieważ przeziębiony jest Brian Bailey, ale dzięki temu miał wolną rękę w zdobywaniu punktów i wielokrotnie, po znakach od słoweńskiego trenera, decydował się na indywidualne akcje.

To właśnie ubiegłoroczny najlepszy strzelec polskiej ligi po chwili trafił dość szczęśliwie swój rzut za trzy i Turów ponownie osiągnął bezpieczne prowadzenie. Bohaterem drugiej kwarty był jednak Bartosz Bochno. 20-letni wychowanek ekipy wicemistrzów Polski w ciągu dziesięciu minut zdobył dziewięć punktów, trafiając trzy z czterech rzutów za trzy, a gospodarze schodzili do szatni prowadząc 42:35.

Początek gry po przerwie, chociaż jako pierwszy trafił Ronnie Burrell, zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy po trzech minutach gry pewnie wygrywali 50:37. Od tego momentu inicjatywa należała już tylko i wyłącznie do graczy PGE Turowa. Prokom grał chaotycznie i bez żadnego pomysłu na rozbijanie dobrej obrony zgorzelczan. Zbyt indywidualnie grał też David Logan, który - trzeba przyznać - nie miał łatwego życia, bowiem to na nim skupiła się zgorzelecka defensywa i sopocianie nie byli w stanie odrabiać strat. Mistrzowie Polski w ostatniej kwarcie przez ponad dziewięć minut mieli na swoim koncie zaledwie dwa punkty i nie mieli żadnych szans na sobotnie zwycięstwo.

- Zagraliśmy zbyt indywidualnie, bowiem mieliśmy zaledwie pięć asyst, a nasza średnia to ponad dziesięć. Nie trafialiśmy także rzutów spod kosza - z pięćdziesięciu oddanych wpadło zaledwie szesnaście i na takiej skuteczności na pewno nie można wygrać meczu - komentował przyczyny porażki David Dedek, pełniący w sobotę obowiązki pierwszego trenera Asseco Prokomu.

Warto podkreślić także dobra grę Johna Turka i Dariana Townesa, którzy w efektowny sposób blokowali rzuty rywali, a trzeba dodać, iż cały przygraniczny zespół miał aż 11 bloków! Pod koniec spotkania trener Filipovski ponownie dał szansę Bartoszowi Bochno, a na boisku pojawił się także Maciej Strzelecki, który efektownie ograł pod koszem swojego obrońcę i pewnie zdobył punkty. PGE Turów rozbił Asseco Prokom w Zgorzelcu 80:59.

- Zawsze ciężko gra się przeciwko drużynie, w której jeszcze tak niedawno się występowało. Do zwycięstwa zabrakło nam większej intensywności - mówił po meczu David Logan, który ze swojego występu nie był zadowolony. Amerykanin zdobył wprawdzie 14 punktów, ale na słabej skuteczności.

W ekipie gospodarzy zaledwie trzy minuty na parkiecie spędził Damir Miljkovic, ale Chorwat nadal nie jest jeszcze w pełni zdrowy. Większe osłabienie spotkało jednak mistrzów Polski, bowiem na ławce trenerskiej zabrakło Tomasa Pacesasa. Szkoleniowiec Asseco Prokomu ze względu na problemy rodzinne wyjechał na Litwę. W sobotę zastąpił go David Dedek. - Sytuacja polepszyła się i w ciągu najbliższych dni trener powróci do Sopotu - mówił na pomeczowej konferencji prasowej zastępujący Pacesasa Dedek.

PGE Turów Zgorzelec – Asseco Prokom Sopot 80:59 (21:16, 21:19, 23:17, 15:7)

PGE Turów: Copeland 21 (4), Turek 10, Bochno 9 (3), Harris 9 (2), Daniels 8, Townes 8, Witka 6 (1), Miljkovic 3 (1), Radonjic 2, Roszyk 2, Strzelecki 2 I Kitzinger 0.

Asseco Prokom: Logan 14 (1), Burrell 13, Nesovic 12 (2), Dylewicz 7 (1), Ewing 4, Szczotka 4 (1), Hrycaniuk 3, Archibong 2, Łapeta 0, Świętoński 0 i Zamojski 0.

Źródło artykułu: