W bieżącym sezonie Jakub Zalewski nie ma zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Po poprzednich rozgrywkach, kiedy uznany został za jednego z najlepszych debiutantów na parkietach Tauron Basket Ligi, otrzymuje zdecydowanie mniej minut od Wojciecha Kamińskiego. W czwartek, przeciwko Turowowi, dał dobrą zmianę. Zdobył 5 punktów i zebrał 3 piłki w trakcie 12 minut.
Pomimo prowadzenia przez większą część spotkania, jego drużyna przegrała. Kluczowa dla końcowego rezultatu była czwarta kwarta. - Na pewno Turów był bardziej skoncentrowany w drugiej połowie, musiał odrobić dwunastopunktową stratę - zauważa rzucający. - My z kolei nie byliśmy skuteczni w ataku. W pierwszej połowie bardzo dobrze graliśmy w defensywie. Można więc powiedzieć, że w koszykówce zwycięża ten, kto lepiej broni - przyznaje zawodnik Rosy.
Radomianie ponieśli trzecią porażkę z rywalem z czołówki tabeli. - Na pewno nie poradziliśmy sobie ze Stelmetem, bo przegraliśmy trzydziestoma punktami - przypomina Zalewski. - Tak naprawdę te zespoły z czołówki dopiero nadchodzą, bo teraz był Turów, później będą Trefl i Anwil - zapowiada.
Zarówno w Słupsku, jak i w Gdyni oraz w miniony czwartek w Radomiu, Rosa gubi rytm w decydujących momentach. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? - Z Czarnymi graliśmy dobrze w pierwszej połowie, jeszcze w trzeciej kwarcie prowadziliśmy. Mamy przestoje, tak jak teraz, gdy w pierwszych dwudziestu minutach gramy super, a potem coś się zacina - odpowiada.
Tak doświadczone ekipy nie zwykły marnować chwilowej niemocy przeciwników. - To nie są pierwsze lepsze zespoły, tylko najlepsze kluby w Polsce, które wykorzystują nasze błędy. Stąd takie, a nie inne wyniki - zwraca uwagę Zalewski.