Dla Radosława Hyżego pojedynek z PGE Turowem był szczególny z racji tego, że w sezonie 2005/2006 występował w ekipie ze Zgorzelca. Na pomeczowej konferencji prasowej skrzydłowy Śląska Wrocław wspomniał o tym fakcie. - Moje serce jest nieco rozdarte. Bardzo miło wspominam ten okres gry w Zgorzelcu, więc część serca nadal jest tutaj, ale druga połowa jest we Wrocławiu - śmiał się zawodnik, który w ciągu 22 minut zdobył 11 punktów i miał 8 zbiórek.
- Żałuję tego, że wzorem szachów nie można byłoby się umówić na remis, bo obie drużyny naprawdę zasłużyły na pełną pulę, ale ktoś ostatecznie musiał zgarnąć te dwa punkty. W końcówce dopisało nam szczęście. Cieszę się, że wracamy do Wrocławia z tarczą - dodawał Radosław Hyży, który podzielił się także swoimi wrażeniami na temat atmosfery podczas spotkania.
- Dla takich warto żyć i trenować. Widowiskowo tworzymy razem z kibicami. W drugiej połowie, kiedy na trybunach pojawili się kibice z Wrocławia to wówczas zaczęło się spotkanie. Fani ze Zgorzelca nie chcieli być gorsi i też zaczęli lepiej dopingować. Kogo nie było, to niech żałuje. Kibice muszą zawsze pamiętać, że są częścią widowiska - zaznaczał Hyży.