W Polsce każda porażka boli podwójnie - rozmowa z Ovidijusem Varanauskasem, graczem Polpharmy Starogard Gdański

- W lidze nie ma zbyt wielu drużyn i gier. Dlatego każdy pojedynczy mecz trzeba traktować, jakby to miał być twój ostatni występ w sezonie - mówi litewski rozrywający Polpharmy, Ovidijus Varanauskas.

Bartosz Półrolniczak: W niedzielę zagraliście trochę lepiej niż w sobotę, ale chyba generalnie ciężko coś dobrego o waszej grze w meczach ze Stabill Jeziorem powiedzieć.
Ovidijus Varanauskas:

Sobotnie spotkanie było ważniejsze, bo było w ramach ligi. Bardzo nas boli to, jak wypadliśmy. Nie mamy dużo tych wygranych, to spotkanie było szansą na powiększenie swojego dorobku. W pucharze też w zasadzie nie ma się z czego cieszyć, przegraliśmy znów wysoko... Mamy nowego trenera, musimy się dobrze wzajemnie zrozumieć. Zostaje się zmobilizować i jeszcze ciężej pracować nad obroną, atakiem i generalnie, nad tą naszą grą.

Jakie są twoje pierwsze wrażenia związane z osobą trenera Jankowskiego?
-

Wiesz jak to jest, zmiany zawsze dodają motywacji i dają nowy impuls. To dopiero początek, nie można trenera oceniać. Staramy się pracować nad obroną jeden na jeden, nad atakiem. Chcemy więcej grać z kontry i przyśpieszyć naszą grę. Na to wszystko potrzebny jest jednak czas.

Szczęścia w tym sezonie też raczej nie macie. W tak ważnym momencie dopadły was kontuzje.
-

To było wielkie utrudnienie dla naszej rotacji. Graliśmy w ósemkę, brakowało pod koszem Daniela i Czarka. Możliwości były dużo mniejsze. Zrobiliśmy to, co się dało.

Martwić was mogą nie tylko porażki, ale przede wszystkim ich rozmiar. Wierzysz, że uda wam się jeszcze odbić od dna?
-

Wierzę, że ta druga runda będzie dla nas przełomowa. Mamy wtedy wiele gier we własnej hali i to będzie już zupełnie inna sytuacja. W tej rundzie gramy bardzo dużo na parkietach rywali. To nie jest łatwa sprawa walczyć na wyjeździe z mocnymi drużynami o wygraną.

W Tarnobrzegu zapewniliście sobie awans do kolejnej rundy rozgrywek pucharowych, jest to jakieś małe pocieszenie?
-

W naszej sytuacji tak. To zawsze dwa mecze więcej z mocnymi drużynami, mamy nowego trenera i na pewno pozwoli się nam to lepiej poznać. Może uda się awansować jeszcze dalej i zaistnieć w pucharze? Ten awans nie przyszedł jednak łatwo, gospodarze byli blisko trafienia tego ostatniego rzutu. Najważniejsze, że jednak nam się udało.

Czy Kociewskie Diabły odbiją się od dna?
Czy Kociewskie Diabły odbiją się od dna?

W waszej sytuacji każdy mały sukces jest w tym momencie tak naprawdę na wagę złota.
-

Zdecydowanie. W lidze nie ma zbyt wielu drużyn i gier. Dlatego każde zwycięstwo jest strasznie cenne. Każdy pojedynczy mecz trzeba traktować, jakby to miał być twój ostatni występ w sezonie. Ciężko odrabia się straty, a każda porażka bardzo boli. Dlatego jakieś dodatkowe mecze, może wygrane w tych starciach to dla nas ważna sprawa.
Po dwóch słabych meczach ze Stabill Jeziorem czeka was starcie z mistrzem Polski - Stelmetem Zielona Góra.

- Na początku sezonu prezentowali się dość słabo. Z czasem jednak ich forma rosła, wygrali jakieś mecze w Eurolidze i to pokazuje, że są w naprawdę wysokiej dyspozycji. Pojedziemy tam powalczyć, zobaczymy co się stanie, każde spotkanie jest inne. Nie da się jednak ukryć, że tam grają wysokiej klasy zawodnicy i będzie to bardzo ciężki mecz dla mnie i mojej drużyny.

Jak wobec tej całej sytuacji z perspektywy czasu oceniasz to, że zdecydowałeś się na grę w Polsce?
-

To była dobra decyzja. To dla mnie pierwszy sezon poza ojczyzną, pewnych rzeczy się dopiero uczę. To był właściwy moment, by zmienić otoczenie. Wciąż jestem młodym zawodnikiem i wierzę, że wszystko idzie we właściwym kierunku. Gram w profesjonalnie zorganizowanym klubie, w najwyższej lidze w Polsce. Wszystko jest naprawdę bardzo dobre, potrzebujemy tylko zwycięstw. To wszystko, czego mi w tej chwili brakuje.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: