Kluczowy wpływ na losy sobotniego meczu miała wysoko wygrana przez gospodarzy druga kwarta. W dalszej części spotkania kontrolowali oni rozwój boiskowych wydarzeń. - Uważam, że zagraliśmy najlepszy mecz w ataku, bo graliśmy szeroko, było dużo penetracji. Życzyłbym sobie, żebyśmy tak grali w każdym meczu. Szczególnie drugą i trzecią kwartę zagraliśmy naprawdę na dobrym poziomie również w obronie - ocenia Wojciech Szawarski.
37-letni zawodnik zaprezentował się z niezłej strony. Zdobył on 10 punktów przy 80-procentowej skuteczności. Nie trafił tylko jednego rzutu z gry, a było to wyjątkowo kompromitujące "pudło". Szawarski wyprzedził rywali po kapitalnym przechwycie i nie trafił spod kosza. Podobne zagranie przytrafiło się także Kamilowi Michalskiemu. - Czasami takie rzeczy się zdarzają. Kamila można usprawiedliwić, bo dzień przed meczem w ogóle nie trenował. Jest bardzo osłabiony, bo grypa żołądkowa, która szaleje w Lublinie jego również dopadła. Grał bardzo dobrze. Mnie natomiast nie można niczym usprawiedliwić. Dobrze, że w takim meczu i nie stało się nic strasznego - podkreśla były koszykarz PGE Turowa Zgorzelec.
Astoria Bydgoszcz to jeden z I-ligowych outsiderów. Nie zamierza jednak dłużej okupować dolnych rejonów tabeli, stąd niedawna zmiana trenera. Szawarski jest przekonany, że postawienie na Aleksandra Krutikowa to dobry ruch. - Myślę, że Astoria grała naprawdę bardzo dobrze. My wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę. Rywale zaskoczyli mnie, bo dobrze grali w obronie - agresywnie, mocno i trzeba było się napracować w ataku, żeby zdobyć punkty. Znam trenera Krutikowa i jestem przekonany, że ta drużyna wygra jeszcze niejeden mecz w tym sezonie - uważa były reprezentant Polski.