Niedzielny pojedynek w przygranicznym mieście określany był hitem kolejki TBL. W spotkaniu tym dominował jednak PGE Turów, który nie dał Stelmetowi szans na wygraną. - Bardzo smutno z tego powodu, że taka porażka przytrafiła się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Taki jest jednak sport - raz gra się lepiej, a raz gra się gorzej. PGE Turów był znakomicie dysponowany - zarówno zza łuku jak też spod kosza. Zdaje się, że właśnie ich skuteczność spod kosza wynosiła około 80 procent, co jest aż niewiarygodne. Myśleliśmy, że w drugiej połowie rywale opadną z sił, zaczną pudłować rzuty, ale tak się nie stało. Ciężko było odrobić stratę z pierwszej połowy, bo wygrywali już wtedy różnicą 20 punktów - skomentował Przemysław Zamojski.
Mistrzowie Polski przegrali pierwszą kwartę 16:31, a w kolejnych odsłonach spotkania ciężko im było odrobić taką stratę. - Źle weszliśmy w te spotkanie, za szybko złapaliśmy pięć przewinień i każdy kolejny faul skutkował rzutami wolnymi, co rywale skrupulatnie wykorzystywali. My nie trafialiśmy pewnych rzutów, przez co PGE Turów szybko zbudował przewagę, którą ciężko było odrobić - dodał rzucający biało-zielonych, który w niedzielnym spotkaniu zdobył osiem punktów.
Koszykarze Stelmetu, w związku ze Świętami Bożego Narodzenia, dostali od trenera kilka dni odpoczynku. - Myślę, że te kilka dni odpoczynku jest dla nas bardzo potrzebne. Było sporo wyjazdów, meczów, straciliśmy dużo energii. Teraz będzie dla nas fajna pora, aby spędzić trochę czasu z rodziną, odpocząć od koszykówki i zupełnie wyłączyć myślenie, odłączyć się od koszykarskiego świata. Naładujemy akumulatory i za kilka dni wrócimy na dalszą część sezonu - zakończył Przemysław Zamojski.