Tomasz Jankowski: Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiej sytuacji

Polpharma Starogard Gdański w ostatnich latach zawsze w trakcie sezonu zmieniała trenera. Jak dotychczas rotacje te wychodziły klubowi na dobre, tym razem jest inaczej.

Kociewskie Diabły obecnie okupują ostatnie miejsce w ligowej tabeli zaledwie z jedną wygraną. Nic nie wskazuje na to, aby mogło się to zmienić. Włodarze zespołu liczyli, iż zwolnienie Mindaugasa Budzinauskasa podziała na Farmaceutów pozytywnie, tak się jednak nie stało. Tomasz Jankowski poniósł jak dotychczas z nowymi podopiecznymi trzy kompromitujące porażki. Kibice wybaczyć mogli słabe spotkanie ze Stelmetem Zielona Góra, lecz nic nie jest w stanie wytłumaczyć dramatycznej postawy biało-niebieskich w starciu z Kotwicą Kołobrzeg. Był to pojedynek dwóch najsłabszych drużyn Tauron Basket Ligi,  który potwierdził, że to Polpharma jest wyraźnym outsiderem i odstaje od reszty stawki. Jaki jest pomysł na zmianę słabych rezultatów starogardzkiej ekipy?

- Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiej sytuacji - martwi się szkoleniowiec Polpharmy. - Na pewno zawodnicy są coraz bardziej przybici z meczu na mecz, z tygodnia na tydzień i niestety to postępuję. Jeśli chodzi o jakieś wzmocnienia, czy zmiany w składzie, to nie spodziewałbym się tego, przede wszystkim ze względów finansowych. Klub już wykorzystał pewne pole manewru i nie podejrzewam, aby coś się zmieniło - dodaje.

- Moi zawodnicy są coraz bardziej przybici - martwi się Tomasz Jankowski
- Moi zawodnicy są coraz bardziej przybici - martwi się Tomasz Jankowski

Kibice w Starogardzie Gdańskim przecierali oczy ze zdumienia po fantastycznych akcjach Czarodziejów z Wydm. Efektownymi wsadami imponował Karron Johnson, świetnie partnerami dyrygował Jordan Callahan, a jak zwykle skuteczny był Grzegorz Arabas.

- Zagraliśmy fatalnie jeśli chodzi o obronę własnej tablicy - wspomina coach Polpharmy. - Kotwica zebrała nam przecież aż 15 piłek w ataku i ponawiali swoje akcje. Jest to tak jakby podstawowe zadanie każdego zawodnika, aby zastawić i zebrać, ale nawet tego zabrakło. Brakowało także powrotu do obrony, bo Kotwica zanotowała bardzo pozytywny wynik w tym względzie, 25 punktów po kontrach, a my nie potrafiliśmy tej kontry zatrzymać, a to nasza drużyna miała grać szybko. Tracąc w tak oczywisty sposób tyle punktów, bardzo trudno nawiązać walkę - podkreśla szkoleniowiec.

Tomaszowi Jankowskiemu nie pomogły nawet nowe nabytki. Trener zdecydowanie zaufał Marcinowi Kosińskiemu, który często próbowany był na pozycji rozgrywającego, a 25 minut w spotkaniu zagrał również Kevin Johnson. Amerykanin zanotował 7 punktów oraz aż 9 zbiórek.

- Od momentu kiedy Marcin pojawił się w naszej drużynie, zresztą to duża zasługa prezesa Olszewskiego oraz moja, to jest zawodnik, który będzie występował u mnie często na boisku, ze względu na pewno braki w rotacji, które mamy - zaznacza Jankowski. - Czarek zagrał po dwóch treningach i nie wytrzymywał tempa. Jestem oczywiście w stanie to zrozumieć, ale tak czy inaczej graliśmy z dwoma Polakami na boisku i bez żadnego wysokiego i to stworzyło nam bardzo duże problemy - kończy.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: