Mateusz Kostrzewski: Nadal jesteśmy głodni!

Po fatalnym początku sezonu nie ma już śladu. Mateusz Kostrzewski w ostatnich sześciu meczach notuje średnio 11 punktów i jest jednym z ważniejszych graczy Anwilu Włocławek.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

- Wiedzieliśmy przed meczem ile znaczy dla włocławian spotkanie ze Śląskiem. Nigdy w tym nie uczestniczyłem, to było moje pierwsze doświadczenie i muszę powiedzieć, że to naprawdę fajne uczucie. Kibice byli niesamowici, podobało mi się zwłaszcza standing ovation i rytmiczne klaskanie pod koniec spotkania - mówił tuż po ostatniej syrenie meczu ze Śląskiem Wrocław Mateusz Kostrzewski, skrzydłowy Anwilu Włocławek.

Rottweilery bez większych problemów pokonały odwiecznego rywala, choć na początku czwartej kwarty goście wykorzystali chwilowe "przyśnięcie" miejscowych i zbliżyli się nawet na dystans pięciu oczek (55:50). Indolencja włocławian trwała jednak tylko chwilę, gdyż kolejne cztery minuty wygrali 16:3 i prowadząc 71:53 w połowie czwartej odsłony, wyjaśnili, który zespół był tego wieczora lepszy.

Wygrana nad Śląskiem jest szóstym zwycięstwem Anwilu z rzędu. Włocławianie po raz ostatni przegrali 18 listopada i są jedynym klubem w Tauron Basket Lidze, który nie zaznał porażki w grudniu. Z bilansem 9-3 zajmują obecnie 2. miejsce w rozgrywkach.

- Wygrywamy, ale nadal jesteśmy głodni! Każda kolejna wygrana jest dla nas bardzo cenna, każda umacnia nas w czołówce tabeli, ale każda jest również przeszłością i trzeba walczyć o to, by kontynuować tę serię jak najdłużej. Na pewno zagraliśmy bardzo dobry mecz pod względem zespołowym. Ta wygrana to wysiłek całej drużyny - dodawał Kostrzewski.

Polski skrzydłowy zdecydowanie zapomniał już o kiepskim początku sezonu, gdy długo dochodził do siebie po kontuzji kostki. W sześciu ostatnich spotkaniach, 24-latek tylko raz nie przekroczył dwucyfrowej bariery punktowej, notując średnio 11 punktów na świetnej skuteczności: za dwa koszykarz trafił 15 z 24 swoich prób (62,5 procent), a za łuku - dziewięć z 15 (60 procent!).

- Długo wracałem do formy, ale teraz czuję, że jestem w dobrej dyspozycji. Wszystko szło stopniowo, najpierw trzeba było wrócić do formy fizycznej, potem odzyskiwałem pewność w grze, grę bliżej kosza, a ostatnio dołożyłem do tego trójki - zakończył zawodnik.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Nie ma powodów do paniki - wywiad z Dominique Johnsonem, rzucającym Śląska Wrocław  

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×