Przez drużynę Śląska Wrocław w tym sezonie przewinęła się naprawdę spora liczba środkowych. Na początku wydawało się, że ściągnięcie Derricka Caractera będzie hitem transferowym, ale po jakimś czasie gracz wyjechał, bo nie pasował do koncepcji trenera Milivoje Lazicia. Później był Zeke Marshall, ale jego również długo nie oglądaliśmy w barwach Śląska Wrocław. Następnie do zespołu ściągnięto Kevina Thompsona, który podpisał kontrakt do końca listopada. W międzyczasie na testy przyjechał Kyryło Fiesenko, ale Ukrainiec po tygodniu wyjechał z Dolnego Śląska.
Ostatecznie postawiono na dobrze znanego w Polsce - Paula Millera, który wcześniej występował w Polonii Warszawa oraz Anwilu Włocławek. Amerykanin debiutował w Śląsku 14 grudnia przeciwko Treflowi Sopot, ale wówczas tylko dziewięć minut przebywał na parkiecie. Później trener Lazić zaczął coraz częściej stawiać na Millera, który odpłacał mu się całkiem niezłą grą. Chociażby przeciwko AZS Koszalin zdobył 14 punktów (6/10 z gry).
Najlepszy występ Miller zanotował w ostatnią niedzielę przeciwko Polpharmie, kiedy w 28 minut zdobył 25 punktów (9/15 z gry, 7/7 z wolnych). Amerykanin na kilka sposobów zdobywał punkty, zarówno z półdystansu, jak i spod kosza, gdzie łatwo ogrywał podkoszowych Polpharmy, szczególnie Cezarego Trybańskiego.
- Trener podkreślał nam przed tym meczem, że jest to bardzo ważne spotkanie. Cały tydzień bardzo mocno pracowaliśmy i cieszę się, że udało się nam wygrać. Jest to bardzo cenne zwycięstwo. Jakbym ocenił moją grę? To nie ma znaczenia, ważne, że wygraliśmy. Indywidualne statystyki nie grają roli - podkreśla amerykański środkowy Śląska Wrocław.
W piątek gracze z Dolnego Śląska grają z Kotwicą Kołobrzeg.