Koszykarze Stabillu Jezioro Tarnobrzeg grali skutecznie jedynie w pierwszej połowie piątkowego starcia z PGE Turowem Zgorzelec, lecz to było zdecydowanie za mało by pokonać wicemistrza Polski. Choć do przerwy ekipa Dariusza Szczubiała przegrywała jedynie 36:40, w drugiej połowie uległa miejscowym 27:44 i przegrała 63:84. Była to już piąta porażka tarnobrzeżan z rzędu...
Dzieje się tak między innymi dlatego, że drużynę z Podkarpacia toczy choroba nieskuteczności w rzutach z dystansu. W trzech ostatnich spotkaniach zawodnicy Stabillu Jezioro trafili łącznie... tylko dziewięć trójek. Na 52 próby!
- To już kolejny mecz, w którym nie mamy siły rażenia na obwodzie. Brakuje nam zawodników, którzy umieliby zagrozić rzutem z daleka, co z kolei skutkuje tym, że przeciwnikowi łatwo się nas broni. Wystarczy bowiem, że ograniczy nas w strefie podkoszowej i tym samym brakuje nam możliwości gry w ataku - tłumaczy trener Szczubiał.
Przeciwko zgorzelczanom tarnobrzeżanie trafili tylko trzykrotnie na 16 prób. Zdecydowanie lepiej radzili sobie w polu trzech sekund (25/46 z gry, 54 procent), gdzie nieźle spisywali się Szymon Łukasiak czy Nicchaeus Doaks, którzy razem zdobyli 22 punkty i 12 zbiórek.
- Niestety, nie mamy szerokiego składu i tak to wygląda. W tym meczu brakowało nam obwodu i choć dobrze zaczęliśmy spotkanie, to jednak wystarczyła tylko chwila i się rozlecieliśmy. Gospodarze byli lepsi, ale tylko od pewnego momentu - dodaje Szczubiał.
Doświadczony trener ma nad czym pracować w najbliższym czasie. W ostatnich trzech starciach jego koszykarze rzucali średnio jedynie 63 punkty w każdym pojedynku. Na jego korzyść przemawia jednak terminarz - trzy z czterech spotkań do końca lutego Stabill Jezioro rozegra u siebie.