Początek spotkania był bardzo wyrównany, ale po paru minutach inicjatywę przejęli koszykarze trenera Dariusza Kaszowskiego. Po rzucie Łukasza Pacochy gospodarze prowadzili 12:6 i z każdą kolejną akcją powiększali swoją przewagę. Duża w tym zasługa rozgrywającego PTG Sokoła Łańcut, który w pierwszej odsłonie był najjaśniejszym punktem swojej drużyny. WKK ProBiotics Wrocław miało spore problemy w ataku, co było skutkiem dobrej obrony łańcucian. Już po 10 minutach Sokół prowadził 27:15.
Druga kwarta to lepsza gra gości, którzy z każdą chwilą grali coraz skuteczniej. Szczególnie dobra w ich wykonaniu była końcówka pierwszej połowy, która pozwoliła im niemal w całości odrobić straty z premierowej odsłony. Duża w tym zasługa Łukasza Diduszko, który już do przerwy zapisał na swoim koncie 13 punktów. Dzielnie wspierał go grający bardzo dobry mecz młody rozgrywający Jan Grzeliński. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili, ale już tylko 42:40.
Gospodarze fatalnie rozpoczęli drugą połowę. Po stronie gości błyszczał Grzeliński, który napędzał ataki WKK. Podopieczni Pawła Turkiewicza zaliczyli run 9-0 i objęli prowadzenie. Dopiero po trzech minutach niemoc gospodarzy przełamał Kacper Młynarski. Od tego momentu spotkanie było bardzo wyrównane, a żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie bezpiecznej przewagi. Przed decydującą kwartą Sokół prowadził zaledwie punktem -59:58.
Ostatnie 10 minut rozpoczęło się od walki kosz za kosz. Prowadzenie często się zmieniało i wszystko wskazywało na to, że o wygranej zdecyduje nerwowa końcówka. Ostatnie pięć minut należało jednak do gospodarzy, którzy po trójce Michała Barana prowadzili 72:64. Decydująca dla losów meczu okazała się akcja 2+1 Macieja Klimy, po której podopieczni trenera Kaszowskiego prowadzili już dziewięcioma oczkami. Ostatnie dwie minuty to szachy z obu stron. Goście chcieli obronić przewagę z Wrocławia, która wynosiła siedem punktów. Na sekundę przed końcem trener gospodarzy poprosił o czas. Łańcucianie perfekcyjnie rozegrali ostatnią akcję, którą celnym rzutem za trzy zakończył Łukasz Pacocha. Tym samym Sokół nie tylko wygrał, ale odrobił straty z pierwszego meczu. Ostatecznie gospodarze pokonali beniaminka z Wrocławia 82:74.
Warto dodać, że do poziomu spotkania nie dostosowali się sędziowie, którzy wielokrotnie swoimi decyzjami wprowadzali niepotrzebną nerwowość i chaos na parkiecie. W trakcie meczu trenerzy obu drużyn mieli spore pretensje do rozjemców sobotniej rywalizacji.
O wygranej Sokoła zdecydowała przede wszystkim lepsza skuteczność. WKK mimo aż 14 zbiórek w ataku nie potrafiło tego zamienić na punkty. Gospodarze zapisali na swoim koncie więcej asyst (12:8) i aż osiem razy zablokowali rzuty rywala.
Najlepszym strzelcem w ekipie Dariusza Kaszowskiego był Łukasz Pacocha, zdobywca 20 punktów (z gry tylko 5/16). Kolejne dobre spotkanie zagrał Kacper Młynarski, który dołożył 17 oczek (7/13 z gry) i siedem zbiórek. Po stronie gości wyróżnili się Jan Grzeliński, który rzucił 20 punktów (9/17) oraz Łukasz Diduszko - 19 oczek i osiem zbiórek.
PTG Sokół Łańcut - WKK ProBiotics Wrocław 82:74 (27:15, 15:25, 17:18, 23:16)
Sokół: Pacocha 20, Młynarski 17, Pisarczyk 13, Klima 12, Baran 7, Pieloch 7, Fortuna 6, Czerwonka 0.
WKK: Grzeliński 20, Ł. Diduszko 19, Koelner 13, Niesobski 8,
Łopatka 6, Bochenkiewicz 4, B. Diduszko 2, Kolowca 2, Leńczuk 0, Szpyrka
0.