We wtorek podopieczni Mihailo Uvalina dostali srogie lanie od Valencii Basket. W Hiszpanii poniżej oczekiwań zaprezentował się praktycznie każdy koszykarz zielonogórskiej drużyny prócz Vladimira Dragicevicia, który zdobył 15 punktów. - Każdy mecz jest inny, a akurat pojedynek w Walencji nie ułożył się po naszej myśli. Zabrakło trochę odwagi. Valencia bardzo mocno nas naciskała, koszykarze tej drużyny wyszli do nas bardzo agresywnie, a my niezbyt lubimy taki styl - preferujemy bardziej zorganizowaną koszykówkę, spokojne ustawianie akcji. Właśnie to wybiło nas z rytmu. Nie byliśmy w stanie znaleźć recepty na obronę rywali i mecz się ułożył tak, a nie inaczej. Specyfiką hiszpańskiej koszykówki jest to, że gdy tamtejsze drużyny prowadzą 10 czy 15 punktami, to nie spuszczają z tonu, dalej grają bardzo agresywnie i chcą zmiażdżyć swojego rywala. Pojedynek przegraliśmy sporą różnicą punktową, musimy teraz wyciągnąć z niego wnioski i poprawić się w kolejnym spotkaniu - skomentował Przemysław Zamojski, który z powodu kontuzji nie mógł wspomóc swojego zespołu w starciu z hiszpańskim zespołem.
Wydaje się, że obecnie największym problemem Stelmetu Zielona Góra są zawodnicy zagraniczni. Lepszej postawy oczekiwano między innymi od Craiga Brackinsa czy Christiana Eyengi. - Wiadomo, że ciężko jest dobrać dwunastu czy trzynastu zawodników, którzy idealnie będą ze sobą współgrali na boisku. To zawsze ciężka sztuka. Myślę, że nasza dotychczasowa postawa w polskiej lidze i w Eurolidze pokazuje, że nie mamy się czego wstydzić i większość z tych zawodników zagranicznych była bardzo pomocna. Myślę, że cały czas szukają pewności siebie i z meczu na mecz rozkręcą się. Miejmy nadzieję, że w spotkaniach o najwyższą stawkę, w rundzie play-off, koszykarze zagraniczni zaskoczą i będą w stanie pomóc zespołowi w jeszcze większym wymiarze - dodał rzucający mistrzów Polski.
robi swoje czasem ma lepszy mecz razz gorszy no ale nie jest tak źle, czepiacie sie ;//