W szeregach Farmaceutów praktycznie nikt nie może powiedzieć o swoim dobrym dniu. Bardzo słabo prezentowali się podkoszowi Kevin Johnson oraz Cezary Trybański, a do dyspozycji sprzed tygodnia nie potrafili nawiązać także obwodowi. Jedynym graczem, który zagrał na niezłym poziomie był Marcin Kosiński, lecz rzucający nie był w stanie sam odmienić losów całej drużyny. Wściekły na swoich podopiecznych był Tomasz Jankowski.
- Zaczęliśmy fatalnie i też fatalnie skończyliśmy - przyznał coach biało-niebieskich. - Trudno wskazać jakieś pojedyncze akcje, które może były i dobre, ale jeśli piłka 44 razy wypada z kosza z pozycji lepszych i gorszych, skoro nie potrafimy zatrzymać kontrataków, z których 30 punktów rzucają przeciwnicy, a moi zawodnicy mają zero fauli, to też mnie bardzo zastanawia. Oczywiście będą jakieś reakcje z mojej strony i ze strony klubu - dodał wściekły szkoleniowiec.
Trefl Sopot w porównaniu do gospodarzy wyglądał bardzo dobrze. Ekipa Dariusa Maskoliunasa świetnie dzieliła się piłką, a także była skuteczna. Przed spotkaniem fani żółto-czarnych mogli mieć lekkie obawy, gdyż zespół z Trójmiasta nie gra na wyjazdach najlepiej, lecz goście pokazali profesjonalizm i w ogóle nie zlekceważyli niżej notowanego przeciwnika.
- Wielkie gratulacje dla zespołu trenera Maskoliunasa - mówił Jankowski. - Pokazali nie po raz pierwszy, że profesjonalnie podchodzą do sportu, do swoich obowiązków, do swoich fanów i do całej koszykówki. To chyba był najniższy wymiar kary, który mógł nas spotkać - zakończył.