Anwil Włocławek miał marzenia zdobyć we Wrocławiu Puchar Polski Intermarche Basket Cup, lecz niestety, te marzenia trzeba odłożyć na półkę pod nazwą "w przyszłości". Rottweilery zostały pokonane w półfinale przez Śląsk Wrocław, późniejszego zwycięzcę turnieju Final Four.
- Bardzo, bardzo źle rozpoczęliśmy ten mecz. Już po pierwszej kwarcie mieliśmy 26 punktów straconych, 15 punktów straty do przeciwnika i tylko trzy faule popełnione. To pokazuje, że nie wykonaliśmy w tym spotkaniu niczego, przynajmniej na jego początku, co ustaliliśmy. Tym samym, cały czas zwiększaliśmy pewność zespołu Śląska Wrocław - mówi trener Anwilu, Milija Bogicević.
Włocławianie przegrywali po pierwszej kwarcie 11:26, a do przerwy aż 28:50. Nie trafiali prostych piłek spod kosza, a także zza łuku. Na siedem trójek gospodarzy odpowiedzieli tylko dwoma rzutami z dystansu. Na domiar złego popełnili aż 11 strat. Na ławce trenerskiej natomiast nieco zaspał szkoleniowiec - w pierwszej połowie tylko raz poprosił o czas, przy stanie 2:13, gdy wrocławianie rzucili 13 oczek z rzędu.
Obraz gry włocławian zmienił się nieco po przerwie. Przede wszystkim w defensywie, do tego stopnia, że zawodnicy Jerzy Chudeusz pierwsze punkty rzucili dopiero po ponad sześciu minutach, a pierwsze punkty z gry, dopiero w 38. minucie spotkania! Mimo to jednak, koszykarze Anwilu byli w stanie zmniejszyć dystans do rywali na tylko 11 punktów (42:53)
- Spróbowaliśmy zmienić sytuację na parkiecie na początku drugiej połowy i wtedy zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie. Niestety, nie umieliśmy tego przełożyć do końca na atak. Mimo wszystko uważam, że gdybyśmy w pierwszej i drugiej kwarcie zagrali tak, jak zagraliśmy w trzeciej i czwartej, wówczas byłoby zdecydowanie inaczej - komentuje Bogicević.
Ostatecznie Śląsk wygrał z Anwilem 82:69, a dzień później, dzięki zwycięstwu 90:87 nad PGE Turowem, sięgnął po Puchar Polski.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]