- Wybrałem grę w Libanie, ponieważ uznałem, że to będzie dobry krok w mojej koszykarskiej karierze. Wiem, że tamtejsze rozgrywki nie są znane szerszej publiczności, ale doszedłem do wniosku, że trzeba się na coś w końcu zdecydować, bo już za długo siedziałem. Jestem zdania, że w Libanie mogę naprawdę złapać pewność siebie, co mi ułatwi grę w przyszłości - podkreśla Russell Robinson, były gracz PGE Turowa Zgorzelec i Stelmetu Zielona Góra.
Gracz dość długo pozostawał na bezrobociu. Przypomnijmy, że na początku grudnia Robinson rozstał się z klubem z Winnego Grodu i dopiero po półtora miesiącu znalazł sobie nowy zespół.
- Muszę przyznać, że to była najtrudniejsza decyzja w mojej koszykarskiej karierze. Mam poczucie, że stać mnie na grę w najsilniejszych zespołach w Europie, ale na razie będę występował w Libanie. Przypominam sobie, że ludzie również pukali się w głowę, jak przechodziłem do Turowa Zgorzelec. Pytali mnie: "Gdzie ty idziesz grać?", a ja pokazałem, że nawet w Polsce mogę się wybić - przyznaje zawodnik, który odrzucił kilka ofert z Polski.
- To prawda, że miałem kilka propozycji z Polski, ale żadna z innych nie była na tyle interesująca, co ta z Libanu. Oczekiwałem czegoś więcej - zaznacza Robinson.